Lily POV
Obudziłam się cała obolała. Dopiero po chwili zorientowałam się, gdzie
jestem. Zdarzenia z wczoraj zaczęły do mnie powoli docierać. Nie
wiedziałam, gdzie jestem. No..może poza tym, że jestem w jakiejś piwnicy
bez okien i leżę na brudnej podłodze. Chciałam wstać, ale coś mnie
trzymało. Odwróciłam się i zauważyłam, że moje ręce są przywiązane do
jakiejś belki stojącej przy ścianie. No normalnie super !
Po półgodzinnych próbach uwolnienia moich rąk poddałam się i po prostu
usiadłam przy ścianie. Chciałam żeby ktoś tu teraz wszedł i powiedział
do jasnej cholery co ja tu robię. Jak na zawołanie drzwi się uchyliły, a
do pomieszczenia wszedł chłopak, który wydawał mi być się znajomy,
jednak nie mogłam sobie przypomnieć skąd go kojarzę. Szatyn podszedł do
mnie i położył obok szklankę z wodą na co ja spojrzałam się na niego
dziwnie.
- Coś nie tak ? - Spytał, a ja dopiero teraz sobie przypomniałam skąd
znam chłopaka. To ten sam chłopak, którego spotkałam po imprezie.
Kolejny raz spojrzałam na niego ze zdziwieniem i kpiną w oczach.
-Nie wszystko w porządku tylko zostałam porwana przez chłopaka, którego
poznałam na imprezie. Nie wiem gdzie jestem i po co w ogóle tu jestem.
Nie wiem co się dzieje, a ty przychodzisz mi jak gdyby nigdy nic i
kładziesz mi przed nosem szklankę wody wiedząc, że mam związane ręce. -
Odpowiedziałam, a szatyn cicho się zaśmiał po czym podszedł do mnie
bliżej i uwolnił moje ręce, a ja natychmiast złapałam się za obolałe
nadgarstki.
-Napij się wody.- Powiedział Justin, po czym podał mi do rąk szklankę.
Niechętnie ją wzięłam nie wiedząc czy przypadkiem czegoś mi tam nie
dosypał. Chłopak chyba zauważył moje wątpliwości. - Nie martw się. Nic
ci tam nie dosypałem. A teraz pij. - Odrzekł szatyn cały czas wpatrując
się we mnie i śmiejąc cicho pod nosem.
- Co cię tak bawi ? - Spytałam z irytacją w głosie.
- Jesteś pierwszą dziewczyną jaką porwaliśmy, która nie przejmuje się
tym czy jej sukienka się nie pogniotła albo, czy włosy jej nie oklapły. -
Zaśmiał się chłopak puszczając mi oczko. Ja po krótkim zastanowieniu
powiedziałam.
- Czy ja się nie przesłyszałam ? Nie jestem jedyną dziewczyną, którą
porwaliśMY ? Czyli nie tylko ty mnie porwałeś ? O co w tym wszystkim
chodzi do jasnej cholery.- Krzyknęłam dając nacisk na niektóre słowa.
Jednak Justin jakby nic sobie z tego nie robił ruszył w stronę drzwi.
- Za dużo być chciała wiedzieć kochanie. - Puścił mi oczko po czym wyszedł zamykając i zakluczając za sobą drzwi.
Teraz już totalnie nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Nie wiem po co
tu jestem i ile tu jeszcze będę. Mam tylko nadzieję, że moja babcia się o
mnie nie będzie bardzo martwić bo to mogłoby zaszkodzić jej zdrowiu,
ponieważ moja babcia ma problemy z sercem i chociażby mały stres może
zaburzyć pracę rytmu serca. Już kilka razy jej się to zdarzało, jednak
nie ma co ryzykować. Bardzo chciałabym być teraz w swoim łóżku, a nie w
tej, jak myślę, piwnicy. Do tego wszystkiego kompletnie nie wiem czemu
Justin tak się zachowuje. Gdy poznałam go na imprezie i gdy nie
wiedziałam kim jest wydawał się być miły, spokojny no i oczywiście
bardzo przystojny. Oczywiście teraz tez jest bosko przystojny jednak
jego wyraz twarzy bardzo się zmienił. chociaż wtedy było ciemno
widziałam jego idealne rysy twarzy i idealnie ułożone włosy. On sam
wtedy też wydawał być się normalny. A teraz całkiem zmieniłam o nim
zdanie. Nie wiem po co mnie tu trzyma, ale wiem tylko tyle, że nie chcę
mieć z tym kolesiem nic wspólnego.
Justin POV
Wyszedłem od Lily i ruszyłem w stronę mojego pokoju. Musiałem coś
dzisiaj wciągnąć bo jest godzina 11.00, a ja jeszcze nic dzisiaj nie
brałem. Podszedłem do komody i wyciągnąłem z jednej z szuflad
małą paczuszkę, w której znajdował się biały proszek po czym wysypałem
go na rękę i wciągnąłem. Od razu poczułem wielką ulgę. Wiedziałem, że mi
to szkodziło jednak nie chciałem z tym kończyć dzięki narkotykom mogłem
się odstresować i trochę rozluźnić.
Położyłem się na łóżko i rozmyślałem o tej dziewczynie. Niby nie ma w
sobie nic takiego. Jednak jest tak cholernie piękna. Nie chciałem jej tu
więzić jednak nie mam tu nic do gadania. Jeszcze bardziej przerażał
mnie fakt, że niedługo stanie się czyjąś dziwką i chociaż tego nie
chciałem do tego dopuścić nic nie mogłem zrobić. Powiecie teraz, że
jestem jakiś chory no bo po co ja się w ogóle przejmuję jakąś obcą
dziewczyną, jednak Lily ma coś w sobie co mnie do niej przyciąga. Nie
zachowuje się tak jak inne dziewczyny, które chcą się ze mną tylko
zabawić w łóżku. Ona nawet o tym nie pomyślała,a co dziwne uciekła gdy
dowiedziała się kim jestem. Rozumiem, że dużo osób się mnie boi tak jak
już wcześniej wspominałem, ale żadna dziewczyna z naszej szkoły nie
przepuściła by okazji, żeby pobyć ze mną chwilę sam na sam, a ona tak po
prostu uciekła i to sprawiało, że chciałem ją bliżej poznać.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Marco.
- Stary mamy problem...Fredo został zamordowany. - Słysząc słowa
przyjaciela ucieszyłem się bo po pierwsze ten debil już nie żyje, a po
drugi Lily nie będzie musiała już być jego sex zabawką.
- To chyba nie ma już po co trzymać tej dziewczynie nie ?
- I właśnie w tym problem, że nie możemy jej teraz wypuścić. -
Spojrzałem się na blondyna pytająco. - Chodzi o to, że policja już jej
szuka, a jak ona się pojawi będą chcieli wiedzieć kto ją porwał, a wtedy
ona wszystko wyśpiewa.
- Ona im nic nie powie. Nie jest głupia. Jestem pewny, że jak jej powiemy to nas nie wyda. - Powiedziałem stanowczo.
- Nie Bieber nie możemy ryzykować. Ale nie martw się mam plan. - Marco
zrobił chwilę przerwy po czym dodał. - Musisz ją w sobie rozkochać tak,
że nie będzie świata poza tobą widziała i wtedy na pewno cię nie wyda.
Jak sprawa umilknie ty z nią zerwiesz i wyjedziemy z tego miasta, żeby
policja nie mogła nas znaleźć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz