Justin POV
Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Czy on robi sobie ze mnie jaja?
Nie zamierzam nikogo w sobie rozkochiwać, a już na pewno nie Lily. Ona
zasługuję na prawdziwą miłość, a nie na jakiegoś dupka, który będzie z
nią po to by chronić własną dupę.
- Nie ma mowy Marco. Nie zgadzam się. - Powiedziałem ciągnąc się
za końcówki włosów. Kompletnie nie wiedziałem co im odbiło, żeby
wymyślać taki plan. Jestem pewien, że brunetka nic nie powie jak puścimy
ją wolno.
- Justin...Jak to do cholery się nie zgadzasz?! Co to niby ma znaczyć ? -
Jego szczęka się zacisnęła, a ręce uformowały w pięści.
- Normalnie Marco, normalnie...Nie będę jej w sobie rozkochiwać, a
później rzucać jak pierwszą lepszą. Ona na to nie zasługuję. ! - Dopiero
po chwili zorientowałem się co powiedziałem. Blondyn patrzył na mnie ze
zdziwieniem. Zresztą nie dziwię mu się.
- Bieber...Ona ci się podoba !
- Nie, nie podoba mi się.
-Właśnie, że tak.
-Właśnie, że nie.
-To zrób tak jak ci każemy.
-Nie.
-Czemu?
-Bo nie.
-Widzisz...Podoba ci się.
-Ona mi się nie podoba! A jak tak bardzo ci zależy to zrobię to i
udowodnię, że mi się nie podoba. - Powiedziałem chociaż sam nie do końca
wiedziałem co mam teraz robić. Wypchnąłem Marco za drzwi i opadłem na
łóżko.
Tak cholernie nie chciałem robić tego Lily, ale teraz nie mam już
wyjścia. Niektórzy mogliby powiedzieć, że rozkochanie w sobie
dziewczyny, a później rzucenie jest dla mnie niczym strasznym, ale ci co
znają mnie lepiej wiedząc, że tak nie jest. Raz w życiu byłem
zakochany. Raz. Jeden, jedyny raz. Tak bardzo ją kochałem. Niestety ona
postanowiła mnie rzucić, ponieważ założyła się ze swoją przyjaciółką, że
do dwudziestu pięciu lat będzie sama. Rozumiecie? Zerwała ze mną dla
jakiegoś głupiego zakładu, a ja ją tak bardzo kochałem. W większej
mierze dlatego właśnie zacząłem brać. Po tym jak mnie zostawiła nie
umiałem się z tym pogodzić wziąłem raz, drugi, trzeci....aż w końcu
popadłem w nałóg, w którym trwam do dziś.
Obudziłem się rano i zerkając na zegarek zauważyłem, że jest już 9.57.
Kurwa...znowu zaspałem do szkoły. No, ale bynajmniej mam wymówkę żeby
już tam dzisiaj nie iść. Poszedłem do szafy, wyjąłem z niej dresy oraz
białą koszulkę i ruszyłem na dół zrobić sobie coś do jedzenia.
Postanowiłem, ze zrobię sobie jajecznicę. Tak...jest tak jak myślicie.
Jajecznica to jedyne danie, które umiem przygotować. No...może jeszcze
poza naleśnikami, które wychodzą mi mistrzowsko. Wyjąłem wszystkie
potrzebne produkty i zabrałem się do gotowania. Po około 10 min. moje
danie było gotowe. Usiadłem do stołu i zacząłem jeść posiłek myśląc o
tym co mam zrobić żeby Lily się we mnie zakochała. Przecież ona się mnie
boi nie ma do mnie zaufania, a teraz tak od zaraz ma się we mnie
zakochać...Chwila, chwila...a pro po brunetki. Kurwa. Ona nie jadła nic
od dwóch dni. A piła tylko szklankę wody, którą jej wczoraj zaniosłem.
Szybko odstawiłem swoje jedzenie na bok i zacząłem przygotowywać drugą
porcję dla dziewczyny. Bo przecież nie chcemy, żeby nam tutaj z głodu
umarła co nie ?
Zszedłem powoli po schodach do piwnicy, w której znajdowała się Lily.
Prawie bezdźwięcznie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Rozejrzałem
się dookoła i ujrzałem mała istotę leżącą w rogu pomieszczenia. Spała z
podkulonymi nogami. Momentalnie zrobiło mi się jej żal. Musiało być jej
strasznie nie wygodnie. Podszedłem do brunetki stawiając talerz z
jedzeniem obok na małym stoliczku. Lekko ją szturchnąłem jednak
dziewczyna ani drgnęła. Powtórzyłem czynność jeszcze kilka razy, aż w
końcu dziewczyna otworzyła niepewnie oczy. Było w nich widać smutek i
ból.
-Cześć Lily. - Powiedziałem pomagając jej usiąść jednak dziewczyna była
tak wyczerpana, że ledwo zdołała siedzieć. - Przyniosłem ci coś do
jedzenia i picia. - Podałem jej talerz z jajecznicą oraz szklankę z
sokiem pomarańczowym. Lily próbowała wziąć do ręki widelec jednak jej
ręce zbyt drżały by jej na to pozwolić. Zauważając to przechwyciłem od
niej widelec po czym nabrałem na niego trochę jedzenia i skierowałem w
stronę ust brunetki. Ta jednak nie za bardzo wiedziała jak ma się
zachować.
Dziewczyna zjadła wszystko po czym poszła spać dalej. Była totalnie
wyczerpana. Zresztą nie dziwię jej się. Postanowiłem zanieść ją do
swojego pokoju na wygodne łóżko. Włożyłem rękę pod plecy i kolana
brunetki, a następnie trzymając ja jak mąż trzyma pannę młoda udałem się
do góry do swojego pokoju. Lily była taka leciutka, że nawet nie
czułem, że kogoś niosę. Najdelikatniej jak tylko potrafiłem położyłem
nastolatkę na łóżko i okryłem kocem. Wyglądała tak niewinnie i pięknie. I
pomyśleć, że będę musiał zrobić taką krzywdę tej dziewczynie.
Lily POV
Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Szybko rozejrzałam się po
pomieszczeniu i zauważyłam, że nie jestem już w tej brudnej piwnicy
tylko w jakimś pokoju, który naprawdę bardzo mi się podobał. Był prawie
cały szary tylko meble były białe. Od razu wiedziałam, że jest to pokój
jakiegoś chłopaka.
Spojrzałam w stronę drzwi i ujrzałam Justina z talerzem w ręce oraz
wymalowanym uśmiechem na twarzy. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech na co
szatyn się cicho zaśmiał, a ja odwróciłam wzrok.
-Cześć Piękna. - Powiedział siadając na krańcu łóżka. - Przyniosłem ci
coś do jedzenia. - Podał mi talerz z kanapkami. Po czym podszedł do
szafki i wyjął z niej jakąś bluzkę i szare dresy, które rzucił w moją
stronę.
- Po co mi to?- Spytałam niepewnie nie bardzo wiedząc o co chodzi chłopakowi, ten jednak zaśmiał się cicho.
-Przecież nie będziesz wiecznie siedzieć w tych swoich brudnych ciuchach
co nie ? - Rozbawiony dodał po chwili. - Tu jest łazienka. - Wskazał
na białe drzwi w swoim pokoju. - Zjedz to, a później przebierz, wykąp i
wiesz...Zrób to co robią dziewczyny w łazience. - Zaśmiałam się z jego
zakłopotania. Chłopak to zauważył dlatego rzucił mi złowrogie
spojrzenie. - Takie śmieszne...Jak już to zrobisz to zejdź na dół. Będę
czekać. - Puścił mi oczko i opuścił pomieszczenie.
Przeglądałam się w lustrze. Nie wyglądałam tak źle. Trochę przy duże
spodnie i włożona w nie tak samo za duża bluzka z moimi rozpuszczonymi,
brązowymi włosami nie wyglądały tak źle. Mogę powiedzieć, że wyglądałam
całkiem dobrze. Tak...normalnie. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w
stronę drzwi. Złapałam lekko klamkę i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam
na dół lekko skrępowana nie wiedząc kto tam jest. Ujrzałam Justina
siedzącego na skórzanej kanapie z pilotem w ręce. Spojrzał w moim
kierunku, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Myślałem, że zajmnie ci to więcej czasu. - Rzucił po czym wyłączając
telewizor podszedł do mnie wręczając mi skórzaną kurtkę, która o dziwo
była na mnie dobra i czarne trampki w moim rozmiarze. Nie chciałam
wiedzieć skąd zna mój rozmiar buta, a ni skąd ma te buty dlatego bez
słowa ubrałam to na siebie i ruszyłam za szatynem.
- Gdzie my właściwie idziemy? - Spytałam, a brunet odwrócił się w moją stronę, a na jego twarzy widniał cwaniacki uśmiech.
- To niespodzianka kochanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz