czwartek, 9 kwietnia 2015

3. Co ty zrobiłeś ?!

Mandy

Jechaliśmy już z Justinem dobre 45 minut, a ja nadal nie wiedziałam gdzie jedziemy. Tak na prawdę to myślałam, że ten wyjazd jest odwołany po tym jak się dzisiaj posprzeczaliśmy, ale najwyraźniej Bieber miał inne plany.
Spojrzałam na Justina. Była bardzo skupiony na drodze. Jego brązowe włosy był idealnie ułożony do góry, a usta zaciśnięte w jedną linię. Nie mogłam wyczytać z jego twarzy czy jest zły, czy spokojny. Kilka razy próbowałam już się go spytać dokąd zmierzamy, ale za każdym razem odpowiadała mi głucha cisza. Miałam już tego dość. Przecież jeszcze kilka tygodni temu nienawidziłam tego chłopaka, a teraz siedzę z nim w jednym samochodzie. To jest nienormalne. No i w dodatku nie zostałam poinformowana gdzie on mnie tak w ogóle zabiera.
Po dziesięciu minutach jazdy dojechaliśmy do miejsca, gdzie było pełno ludzi oraz samochodów. W tym miejscu wydawało się, że jest tutaj jeszcze ciemniej niż w rzeczywistości. Nie miałam ochoty wychodzić z samochodu Justina. Chciałam tylko żeby odwiózł mnie do domu, bym nie musiała być w tym strasznym miejscu.
Justin widząc moje zakłopotanie odezwał się.
- Nie bój się Mandy. Nie jest tutaj tak strasznie jak ci się wydaje. - Zaśmiał się, a mi natomiast nie było do śmiechu.  Jestem odważną dziewczyną, ale takie miejsca mnie po prostu przerażają. Nie lubię ich i nie mam zamiaru w nich przebywać.
- Po co tutaj przyjechaliśmy ? - Zapytałam z załamującym się głosem widząc przez szybę grupkę ludzi palących marichuanę. To nie było dla mnie. Jedyne co kiedykolwiek paliłam to papierosy, ale tylko przez krótki czas, ponieważ nie lubiłam ich smaku.
- Jest tutaj wyścig i aby w nim wystartować trzeba mieć ze sobą partnerkę. Nigdy tak nie było i nie wiem po co to jest , ale takie są zasady. Wygraną w tym wyścigu jest 20 tysięcy, więc się opłaca . - Zamurowało mnie. On chyba nie sądził, że będę jechała z nim w jakimś durnym wyścigu. Mogłabym zrobić wszystko, ale nie to. Uwielbiam samochody i inne tego typu maszyny, ale wyścigi to dla mnie za wiele. Tym bardziej, że kierowcą jest chłopak, który mnie nienawidzi.
- Nie ma mowy, że wystartuje w nim z tobą. - Powiedziałam stanowczo i ostro. Justin cały cas na mnie patrzył i badał każdy centymetr mojego ciała.
- Proszę Mandy, tylko jeden wyścig. To dla mnie bardzo ważne. Masz tylko siedzieć tu gdzie siedzisz i nic nie robić. - Powiedział jakby to była najprostsza rzecz na świecie. On chyba nie zdawał sobie sprawy jakie konsekwencje mogą za tym iść.
- Bieber czy ty już do końca zdurniałeś ?! A jak nam się coś stanie ? Nie ma mowy, że będę się na to narażać. - Wykrzyczałam do niego.
- Mandy no proszę, proszę, proszę. Nic nam się nie stanie. Proszę. Tylko się zgódź. Nie mogę teraz znaleźć kogo innego, bo już cię wpisałem...- Powiedział z miną szczeniaczka. Normalnie nie poznaje pana Biebera.
- Co ty zrobiłeś ?!
- No bo...ym..ja. Ja tak jakby wpisałem cię już, że jedziesz ze mną i ten...no...nie da się tego cofnąć. - Spojrzał na mnie błagalnie. - To jak? Pojedziesz ze mną Hamilton ? - Zapytał po raz kolejny .
- A mam jakiś wybór ? - Wywróciłam oczami i zerknęłam na Biebera.
- Wiedziałem , że się zgodzisz. - Puścił mi oczko, na co ja kolejny raz w ciągu minuty wywróciłam oczami.
- Taaa...


***

 Wszyscy ustawili się na linii startu. Ja oczywiście siedziałam w samochodzie Justina na miejscu pasażera i trzęsłam się jak galareta z przerażenia. Ja nie wierzę, że się na to zgodziłam. Normalnie nie wierzę. Bieber ma dar przekonywania. Chyba zauważył, że się chyba zbyt bardzo denerwuje.
- Ej, Hamilton. Nie wiedziałem, że się boisz. - Powiedział puszczając do mnie oczko już chyba tysięczny raz dzisiejszego wieczoru. Ten chłopak jest na prawdę wkurzający. W jednej minucie potrafi być milutki jak pluszowy miś, a w drugiej staje się znowu Dupkiem Justinem.
- Hah...ja się boję ? No chyba nie Bieber. - Chciałam być wiarygodna, ale chyba mi to nie wyszło, ponieważ szatyn zaśmiał się pod nosem.
- Taa..- Powiedział patrząc na przednią szybę. - Obiecuję, że nic nam się nie stanie. - Uśmiechnął się do mnie ciepło.
- Trzymam cię za słowo. - Odparłam i zobaczyłam, że dziewczyna w bardzo skąpym stroju wyszła przed szereg samochodów i ustawiła się na samym środku. Po chwili chorągiew, którą trzymała w ręki poszła na dół, a wszystkie samochody ruszyły niczym pędzące konie. Justin już na samym początku był na prowadzeniu. Jechaliśmy cholernie szybko i tak samo cholernie się bałam. Zerkłam na Justina i zauważyłam, że jest mega skupiony na drodze, co trochę mnie uspokoiło bo miałam pewność, że nic go nie rozproszy. W lusterku mogłam zobaczyć, że jakiś biały samochód nas dogania, jednak Bieber jkaby go nie zauważając jechał swoim tempem.
- Jeszcze tylko jedno okrążenie. - Usłyszałam z ust szatyna słowa wypowiedziane do siebie. Jeszcze raz popatrzyłam w lusterko. Biały samochód był coraz bliżej nas lecz gdy był już bardzo blisko Justin niespodziewanie zajechał mu drogę, na co ten wypadł z toru. Cała zatrzęsłam się na gwałtowny ruch Justina, jednak starałam się zachowywać spokojnie, aby go nie rozproszyć. Cała się trzęsłam patrząc na to z jaką prędkością jedziemy. W przedniej szybie zauważyłam, że już za chwilę meta. Bieber dodał gazu i już po chwili byliśmy poza metą.


Siedziałam już w samochodzie Biebera jakieś 40 minut, a go nadal nie ma. Po swojej wygranej poszedł po nagrodę i miał wrócić do samochodu za chwile, a jak na razie to śladu po nim brak. Zaczęłam już się denerwować, bo za pewno moja mama bardzo się o mnie martwi. Myśli, że poszłam na imprezę, ale miałam wrócić najpóźniej o pierwszej, a jest dwunasta trzydzieści. Zważając na to, że droga tu trwa około 50 minut, to na pewno się spóźnię.
Postanowiłam poszukać wielce szanownego pana Biebera, dlatego wyjęłam klucze ze stacyjki, wysiadłam z samochodu, po czym go zamknęłam i poszłam w kierunku, w którym skierował się Justin. Było ciemno więc mało widziałam, jednak mogłam dostrzec, że po prawej stronie znajduje się jakieś pomieszczenie, w nim zważając na głosy i muzykę - impreza. Już chyba wiem gdzie jest pan Bieber. - Pomyślałam i ruszyłam w kierunku, z którego słychać było muzykę. Weszłam do środka i czując zapach postu zmieszany z zapachem marichuany oraz alkoholu poczułam potrzebę zwymiotowania. Postanowiłam jednak o tym nie myśleć tylko znaleźć Biebera. Poszłam w kierunku baru i zauważyłam szatyna siedzącego z jakąś laską na kolanach. O nie. Tego już za wiele. Ja tutaj siedzę w samochodzie i czekam na niego, a on sobie siedzie sobie z jakimś plastikiem i się obściskuje. Tak się ze mną nie pogrywa Bieber. Podeszłam do nich szybkim krokiem i ręką zrzuciłam tą jego lalunię z jego kolan.
- Pani już podziękujemy. - Powiedziałam ze sztuczną uprzejmością. Dziewczyna tylko sięgnęła po swoją torebkę i odeszła bez słowa.
- Co.. ty... ty do cholery wyprawiasz Hamilton ? - Wybełkotał Justin, a ja jeszcze bardziej się wściekłam. Przecież on jest schlany w cztery dupy.
- Co ja wyprawiam ?! C ty wyprawiasz Bieber ?! Jesteś schlany w cztery dupy, a ja czekam na ciebie w tym cholernym samochodzie jak jakaś kurwa, bo musiałam tutaj z tobą przyjechać by pojechać z tobą w tym twoim popierdolonym wyścigu ! I ty się mnie pytasz co ja robię ?! - Krzyknęłam do niego po czym wzięłam go za rękę i wyprowadziłam z klubu. Bieber stawiał opory jednak w końcu się poddał. Co chwila mi się gdzieś przewracał ale po 15 minutach tortur wsiadł do auta. Nie miałam innego wyboru jak sama poprowadzić to cholerne auto. Wiedziałam jak jechać, bo mój tata mnie tego nauczył jednak czułam się dziwnie za kierownicą i trochę niepewnie, dlatego jazda do mojego domu nie trwała pięćdziesięciu minut jak z Justinem tylko półtorej godziny.
Gdy zaparkowałam samochód na parkingu miałam większy problem niż dojazd. Jak go do cholery wnieś do mojego pokoju ? No bo przecież nie zostawię go tutaj ( Choć na to zasługuję). Bo mam w sobie jeszcze trochę resztek życzliwości do tego człowieka. No a odwieźć do domu go też nie mogę, bo jak ja niby wrócę do domu bez pieniędzy ? Postanowiłam, że go obudzę i zobaczę czy będzie w stanie iść. Wyszłam z samochodu i otworzyłam drzwi od strony pasażera. Poklepałam go po policzku. Minęło kilka minut zanim się obudził i poszliśmy pod drzwi mojego domu, które bezgłośnie otworzyłam i weszłam razem z Bieberem pod pach.ą do środka. Mama i tata już spali co było mi bardzo na rękę, bo nie zobaczą pijanego Justina u mnie w domu. Powoli weszliśmy po schodach do mojego pokoju. Rzuciłam Biebera na podłogę i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam swoje pidżamy. Gdy wyszłam zauważyłam, że Justin nie leży na ziemi, ale na moim łóżku. Ale dupek ! Na pewno nie będę z nim spała w jednym łóżku. O nie. Wyjęłam koce z szafy i rozłożyłam je na podłodze. Podeszłam jeszcze do okna i je otworzyłam. Zabrałam Bieberowi kołdrę i sama się nią okryłam. Mi było ciepło, a on niech marznie.


__________________________________________________________
Rozdział 3 !
Jak wam się podoba ?
Na pewno zauważyliście nowy szablon. Co o nim sądzicie ? Moim zdaniem jest całkiem ładny i fajnie pasuje do opowiadania. 
Jest też nowa zakładka " Wasze Blogi " możecie tam się promować. Na pewno zajrzę na każdy ! :D
Do kolejnego rozdziału !
Pa Kotki :*

4 komentarze:

  1. Super :) z resztą jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym rozdziałem powaliłaś mnie na kolana hah ; -)
    A zwłaszcza końcówka ^-^
    Oby więcej długich takich długich rozdziałów :-D
    BOSZKI!!!!
    Kocham <3
    ^^Elizuś^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz rozdziały będą takiej długości bądź dłuższe. :D Cieszę się, że się tobie podoba :D

    OdpowiedzUsuń