sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 12 - " Albo dajesz pieniądze, albo zginiesz "

Lily POV
Już pięć dni jesteśmy razem z Justinem w domku poza miastem. Chociaż na początku nie zbyt się cieszyłam, że będę tutaj z nim, teraz nie wyobrażam sobie nikogo innego. Bardzo dobrze nam się ze sobą rozmawia. Często się wygłupiamy i śmiejemy. Czuję się jakbym znała go przez lata, a tak naprawdę jest to niecały miesiąc. Justin  oczywiście mniewa swoje humorki, ale z tym już nic nie zrobię. Już taki jest i go nie zmienię. Zdarzyło już mu się nie wrócić na noc do domu, bo trochę się posprzeczaliśmy, ale na drugi dzień już nikt niczego nie pamiętał i było tak jak dawniej.

Leniwie zwlekłam się z łóżka. Przetarłam oczy i zerknęłam na zegarek leżący na szafce nocnej. Była 11.28. O cholera...trochę sobie pospałam. Wstałam i ruszyłam do łazienki, biorąc po drodze ciuchy, które mam zamiar dzisiaj ubrać. Są to zwykłe czarne legginsy i biała bluzka z nadrukiem. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Umyłam zęby, ubrałam się i zeszłam na dół, do kuchni by zrobić sobie coś do jedzenia. Miałam nadzieję, że zobaczę tam Justina jednak się myliłam. W kuchni było pusto. zrobiłam sobie tosty, które później zjadłam. Postanowiłam iść obudzić Justina, bo na pewno jeszcze śpi. Umyłam naczynia i ruszyłam w stronę sypialni bruneta. Zapukałam kilka razy, ale nikt nie otwierał. W końcu po kilku próbach dobijania się do drzwi weszłam do środka, lecz nikogo tam nie było. Łóżko było ładnie pościelone, a okno zasłonięte. Moją uwagę przykuła karteczka, leżąca na łóżku. Podeszłam i wzięłam ją do ręki.

Wiedziałem, że tu wejdziesz :D Musiałem pojechać dzisiaj pozałatwiać kilka spraw. Wrócę wieczorem, więc na mnie nie czekaj. Mam nadzieję, że nie będziesz się nudzić. - Justin ;*

PS. Nie wychodź z domu i nikomu nie otwieraj ! 

Westchnęłam cicho i wyszłam z pokoju. Zapowiada się mega nudny dzień...

Justin POV
 Jechałem w stronę naszego domu w Los Angeles. Wczoraj zadzwonił do mnie Luke i powiedział, że ma do mnie sprawę, więc musiałem dzisiaj zostawić Lily samą. Przez ostatnie kilka dni, bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Były miedzy nami małe sprzeczki, ale szybko o nich zapominaliśmy, więc myślę, że nasze relacje są na dobrej drodze, jednak nie mogę pozwolić by były na jeszcze lepszej, ponieważ  nadal obowiązuje mnie plan ucieczki, kiedy to muszę zostawić Lily. Nie zbyt mi on teraz odpowiada i mam zamiar przekonać chłopaków, że tak wcale nie musi być, że nie musimy uciekać, jednak mam przeczucie, że oni się na to nie zgodzą.

Dojechałem na miejsce. Wyszedłem z samochodu, wyłączając go automatycznym kluczykiem. Wszedłem do domu. Zdjąłem buty i tuszyłem w stronę salonu. Wszyscy siedzieli na kanapach i zapychali się chipsami lub popcornem.
- Hej wszystkim. - Zawołałem radośnie podchodząc do każdego i witając się męskim uściskiem.
- Cześć stary. - Powiedział Chris. Usiadłem na kanapie i skrzyżowałem ręce na piersi.
- Więc, co macie mi do powiedzenia ? - Spytałem, ponieważ chciałem już mieć to za sobą.
- Fredo wziął od nas kilkanaście działek, tydzień temu. Jego termin mija dzisiaj, jednak wątpię, że będzie miał tak dużo forsy by nam za to zapłacić,dlatego też potrzebujemy ciebie. Jesteś w tym niezastąpiony.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz ? Przecież jak tylko tam się pojawię on mnie zastrzeli. Nie daliśmy mu tego czego chciał  i teraz on chcę to sobie wziąć. -Miałem na myśli Lily. - A teraz mam do niego iść jak gdyby nigdy nic ? - Luke chyba nie do końca to przemyślał, przecież to logiczne, że nim tam wejdę będę już martwy.
- Wiem Justin, że jest to ryzyko, ale Fredo nie miesza spraw z dziwkami do biznesu. Nic ci nie zrobi, jestem tego pewien. - Odparł przekonująco.
- Okej. Więc, gdzie mam się z nim spotkać ?
- W starym magazynie na obrzeżu. Powinieneś tam być za jakąś godzinę. Mama nadzieję, że dobrze się spiszesz. - Poklepał mnie po plecach i poszedł do kuchni. Ja tylko kiwnąłem głową i ruszyłem w stronę wyjścia.

Po czterdziestu minutach dojechałem na miejsce. Wyszedłem z samochodu i sprawdzając czy mam przy sobie schowaną broń poszedłem w stronę metalowych drzwi. Wszedłem do środka. Na środku pomieszczenia stał Fredo ze zwycięskim uśmiechem na twarzy.
- Kogo ja tu widzę. Bieber we własnej osobie. Myślałem, że przyślą kogoś bardziej inteligentnego. - Powiedział idąc powolnym krokiem w moja stronę.
- Dawaj pieniądze. - Nie zamierzałem się z nim bawić w jego głupie gierki.
- Hah...Myślisz, że ci je dam ?
- Albo dajesz kasę, albo zginiesz. - Wyciągnąłem z kieszeni broń i wycelowałem w jego głowę. Ten zaśmiał się jeszcze bardziej.
- Bieber, Bieber...Jesteś bardzo przewidywalny, jednak mało sprytny, ponieważ zostawiłeś swój największy skarb sam w domu. Jeśli mnie zabijesz nie dowiesz się gdzie ona jest. - Zakręciło mi się w głowię, a nogi stały się jak z waty. W gardle zrobiła mi się gula, której nie mogłem przełknąć. Powoli schowałem broń z powrotem do kieszeni. Nic już nie miało znaczenia. Liczyło się tylko dobro Lily.
- Gdzie ona jest? - Udało mi się wydukać.
- Och...Niczego nieświadoma siedzi w domu, który za niecałe 15 minut pójdzie w powietrze...

_________________________________________________________
 Jest bardzo krótki rozdział 12.
Pisałam go pięć razy, jednak za każdym razem mi nie wychodził, więc gdy pisałam go ppo raz szósty stwierdziłam, że taki jaki mi wyjdzie, taki dodam.

Ważne !
Przez kolejny tydzień nie będzie rozdziału z powodu mojego wyjazdu i braku dłuższego dostępu do Wi-Fi. 

Do kolejnego ! ;*   

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 11 - " Ze mną się nie zadziera złotko "

Lily POV
Jechaliśmy już dobre dwie godziny autostradą, a ja i tak miałam przeczucie, że jeszcze nie jesteśmy nawet w połowie drogi. Justin kierował w  pełnym skupieniu. Nie jechał zbyt szybko, ani zbyt wolno. Nie odzywaliśmy się do siebie prawie w ogóle, a mnie zaczynało to już powoli irytować. Mogliśmy rozmawiać chociażby o pogodzie, byle tylko przeprowadzić ze sobą jakiś dialog, a nie siedzieć w takiej dziczy, jak teraz. Chciałam zacząć jakoś rozmowę, ale nie miałam pomysłu o co mogłabym go chociażby zapytać, żeby wynikła z tego jakaś konwersacja.

Minęła kolejna godzina, a my nadal sunęliśmy po prostej autostradzie. Wiem tylko, że nie jesteśmy już na pewno w LA. Tylko do cholery gdzie my jedziemy ?!
- Justin...- Zaczęłam niepewnie nie chcąc go jakkolwiek zdenerwować. Szatyn dotychczas skupiony na drodze spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, tym samym dając mi znak żebym rozwinęła swoją myśl. - Dokąd jedziemy ? - Spytałam już bardziej pewna siebie,
- Jedziemy do takiego małego miasteczka, a raczej wsi. Będziemy tam mieszkać przez jakiś czas...- Odpowiedział jak gdyby było to najbardziej oczywistą rzeczą na świecie. Ja natomiast nie rozumiałam z tego kompletnie nic. Dlaczego tam jedziemy i po co mamy tam mieszkać? No i dlaczego jadę tam akurat z nim ?
- Dlaczego nie mogliśmy zostać w Los Angeles ? - Byłam bardzo ciekawa. Co było takie ważne, że musieliśmy opuszczać miasto. Niby nie powinnam się tym przejmować, ale czułam się pewniej gdy byłam w tym samym mieście co moja babcia. Teraz nawet nie wiem jak się ona ma i czy wszystko z nią w porządku. Gdy byliśmy w LA Justin co jakiś czas chodził pod dom mojej opiekunki i robił jej zdjęcie, które później pokazywał mi bym była spokojna i nie martwiła się czy jest w jednym kawałku.

- Zaczyna się okres, w którym wszystkie gangi zjeżdżają się do LA by przeprowadzać tam różne sprawy biznesowe. Jednak nigdy nie obchodzi się to bez jakichkolwiek sprzeczek, które wywołują potężne strzelaniny. - Zrobił krótką przerwę, po której dalej kontynuował. - Nie mogliśmy narażać się na takie niebezpieczeństwo, dlatego też wyjeżdżamy z miasta na jakieś dwa- trzy miesiące, aż gangi wyjadą, a my będziemy mogli spokojnie wrócić do domu...- Spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy. Nie rozumiałam tego chłopaka w najmniejszym stopniu. Po co mnie porywał skoro teraz jest mu mnie żal ?
- Czemu to akurat ty jedziesz ze mną, a nie ktoś inny z chłopaków?
- A chciałabyś by był tu ktoś inny ? - Zapytał jakby z bólem, jednak starałam się nie zwracać na to uwagi.
- Nic takiego nie powiedziałam, po prostu zastanawiam się dlaczego akurat ty. Przecież będziesz im potrzebny. - Szybko sprostowałam sprawę.
- Ponieważ ciebie też ktoś musi pilnować, a ja nadaje się do tego najlepiej, a chłopacy sobie poradzą już nie raz wyjeżdżałem w tym okresie to innych miast w interesach, a oni zawsze dawali sobie radę. Teraz też sobie poradzą. Nie martw się. - Pocieszył mnie i szybko dodał.  - Za chwilę będziemy na miejscu. Poznasz tam moich kumpli. Nie musisz tam udawać mojej żony tylko dziewczynę... - Trochę ucieszył mnie ten fakt, że nie będę musiała tłumaczyć dlaczego to w tak młodym wieku wyszłam za mąż.

Justin POV 
Dojechaliśmy na miejsce około szesnastej . Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie z Lily,. Sam nie wiedziałem czy cieszy się z tego, że to ja tutaj z nią jestem czy może wolałaby być tutaj z kimś innym. Zresztą nie powinienem był się tym przejmować, bo przecież już i tak nie można nic zrobić.

Weszliśmy do małego domku, który znajdował się na uboczy lasu, kawałek od małego miasteczka. Lily zdjęła swoje buty i kurtkę i weszła w głąb domu. Ja uczyniłem to samo i udałem się za moją towarzyszką. Nic się tu nie zmieniło do ostatniego razu kiedy tu byłem, a było to jakieś pięć lat temu, gdy razem z rodzicami przyjeżdżaliśmy tu na wakacje. Wtedy jeszcze żyłem jak normalny nastolatek, a teraz? Teraz siedzę w tym gównie po uszy, z którego jest tylko jedno wyjście, ale jak na razie nikt się nie odważył posunąć do takiego czynu.

Weszliśmy do kuchni, w której znajdowało się kilka szafek, lodówka, stół i cztery krzesła. Całość prezentowała się bardzo ładnie. Małe okienko skierowane było na jeziorko po drugiej stronie domu, a na nim wisiała ładna, skromna firanka. Dalej znajdował się mały salon, w którym widniała beżowa kanapa i duży telewizor. Na środku leżał biały, puchaty dywan, który zajmował prawie cała podłogę w pomieszczeniu. Znajdowało się tu duże balkonowe okno w wyjściem na taras, na którym znajdował się stolik i krzesła.

Brunetka powędrowała na górę z uśmiechem na twarzy. Chyba musiało się jej tutaj spodobać. Powędrowałem za nią. otworzyła pierwsze drzwi, za którymi znajdowała się jej sypialnia. Wszystko było zachowane w kolorach bieli i szarości. Na środku stało duże dwuosobowe łóżko, a na przeciwko duża szafa na ubrania. Na podłodze znajdował się taki sam dywan jak w salonie tylko nieco mniejszy.
- Podoba ci się ? - Spytałem stając za brunetką, która odwróciła się do mnie przodem.
- Tu jest...pięknie.  - Powiedziała po czym zaczęliśmy wypakowywać swoje rzeczy. Ja w swojej sypialni, a Lily w swojej.

***
Obudziły mnie promienie słoneczne przedostające się z mojego okna, które oczywiście zapomniałem zasłonić. Leniwie zwlokłem się z łóżka i powędrowałem w stronę kuchni, w której pięknie pachniało naleśnikami, co oznacza, że Lily musiała już wstać.  Nie myliłem się. Dziewczyna stała przy blacie kuchennym i smażyła naleśniki, tańcząc i nucąc piosenkę, która akurat leciała w radiu. Na moje usta mimowolnie wkradł się uśmiech. Ta dziewczyna była naprawdę wspaniałą osobą. Pomimo tego, że została porwana i zamieszana w sprawy pawie najpotężniejszego gangu w całej Ameryce, ona potrafiła się uśmiechać i zachowywać jakby nic się nie stało.

Podszedłem do dziewczyny i zakryłem jej oczy. Dziewczyna podskoczyła.
- Justin palancie ! - Odwróciła się i walnęła mnie w ramię. -Przestraszyłeś mnie !
- Przepraszam nie mogłem się powstrzymać. - Uśmiechnąłem się uwodzicielsko i stanąłem obok niej.  - Mogę naleśnika ? - Spytałem biorąc jednego do ręki,
- Tak, bo byś mnie posłuchał jakbym powiedziała, że nie możesz. - Odpowiedziała z ironią siadając do stołu i nakładając sobie jednego naleśnika na talerz, a później smarując go nutellą.
- Ej, ranisz. - Zrobiłem minę zbitego psa i teatralnie złapałem się ręka za serce. Dziewczyna podeszła do mnie i usidła mi na kolana co mnie bardzo ździwiło.
- Przepraszam... - Także zrobiła minę zbitego pieska, po czym puknęła mi palem w nos i uciekła do ogrodu, a ja dopiero zdałem sobie sprawę, że miała palec zamoczony w nutelli. Szybko pobiegłem za brunetką i chwyciłem ją w tali po czym powędrowałem w stronę jeziora. Lil próbowała się wyrywać, ale na marne, ponieważ byłem silniejszy.
- Justin, błagam. Puść mnie. - Powiedziała błagalnym głosem, a ja zaśmiałem się pod nosem i wrzuciłem ją do wody. Ta szybko wyszła z niej i z miną mówiącą " kiedyś cię zabiję " ruszyła w stronę swojej sypialni.
- Ze mną się nie zadziera złotko. - Puściłem jej oczko, a ta zrobiła się jeszcze bardziej czerwona z gniewu.
-Ugh... Nienawidzę cię. - Rzuciła we mnie poduszką, która znajdowała się na jednym z krzeseł, po czym zniknęła w domu.



 ___________________________________________________________________

Na początku chcę was przeprosić za to, że rozdział jest taki nudny, ale nie martwicie się, już w kolejnym zacznie się coś dziać nie tylko pomiędzy Lily i Justinem :D
 
Dziękuję za ponad tysiąc wyświetleń <3
Jesteście kochani . :D

Czytasz = Komentujesz  ;*
Do kolejnego...;D

niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 10 - " Proszę Lili...Pomóż mi "

Justin POV
- Zabiję się...- Na chwilę moje serce się zatrzymało. Czy ona na prawdę ma to na myśli ? Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że mogłoby jej zabraknąć. I już nawet wiem dlaczego...Polubiłem ją. Zrobiłem coś od czego miałem uciekać. Nie miałem się w niej zadłużać, bo będę musiał ją zostawić, jednak moje serce postąpiło inaczej i dopiero teraz to zrozumiałem. Teraz gdy Lily ma zamiar ze sobą skończyć. Ja wiem tylko jedno, nie mogę jej na to pozwolić.

- Nie możesz tego zrobić...- Powiedziałem szeptem.  Chciałem żeby mój głos się nie załamał, ale nie udało mi się to. 
- Czemu ? Nikt mnie tu nie potrzebuje...- Patrzyła w moje oczy. Widziałem że czuła ból, samotność i bezradność, a ja nic nie mogłem z tym zrobić. Długo zastanawiałem się czy powinienem to mówić, lecz w końcu się odważyłem.
- Ja ciebie potrzebuje Lily...- Nawet nie wiem kiedy  moje wargi rozbiły się o jej. Na początku sam nie wiedziałem czy dobrze robię, ale kiedy oddała pocałunek moje wątpliwości się rozwiały . Czułem dziwne uczucie ogarniające całe moje ciało. Jeszcze nigdy tak się nie czułem. Moje ręce powędrowały na jej talię, tym samym przyciągając ją do siebie. Ona natomiast wplotła swoje dłonie w moje włosy i zaczęła lekko je mierzwić ciągnąć przy tym ich końcówki. Zaczęło brakować nam tlenu w płucach dlatego oddaliliśmy się od siebie, jednak cały czas byliśmy blisko. Nasze czoła stykały się z sobą, a my patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
- Proszę Lily....Pomóż mi.- Powiedziałem to wręcz błagalnie. Chciałem żeby wiedziała, że jest dla mnie ważna. Chciałem żeby pomogła mi na nowo odkryć samego siebie. Tylko przy niej byłem taki delikatny i czuły. Na początku bałem się tego...Bałem się swojego dziwnego zachowania, ale teraz zrozumiałem, że nie to jest dziwnym zachowaniem. To jestem właśnie ja. A tamten człowiek to po prostu mój klon, który został stworzony po to żeby ukryć moje prawdziwe ja. Żeby pokazać, że nie jestem słaby i nic mnie nie rusza. Żeby pokazać, że nie mam uczuć...

Lily się nie odzywała, tylko patrzyła w moje oczy. Nie mogłem nic wyczytać z jej twarzy. Wydawała się nieobecna. Jakby myślami była gdzieś indziej. Nie mogłem dłużej znieść tej dziwnej ciszy.
- Powiedz coś...-Chciałem tylko usłyszeć jej głos. Chciałem aby mi pomogła.
- Justin...- Zaczęła, a moje serce zaczęło bić szybciej. Czekałem co powie, ale dziewczyna nic nie powiedziała tylko złączyła nasze usta w delikatnym pocałunku, który szybko odwzajemniłem. Wiedziałem już co chciała mi przez to przekazać. Nie potrzebowaliśmy żadnych słów i to było w niej wyjątkowe. Inni pomyśleliby, że jestem bardzo egoistyczny, bo to przecież prze ze mnie ta dziewczyna ma takie problemy, ale ja wiedziałem, że nic nie dzieje się przez przypadek, a ona jest moim aniołem, którego zesłał mi Bóg by wyciągnąć mnie z tego całego bagna i zaprowadzić na właściwą drogę...razem z nią.

tydzień później 

Lily wyszła wczoraj ze szpitala. Nadal jest cała pokryta siniakami, ale już ją tak nie bolą. Nasze relacje są dość specyficzne. W jednym momencie całujemy się, przytulamy i jesteśmy szczęśliwi, a w drugim kłócimy się i nie umiemy się ze sobą dogadać. Wiem, że jest jej ciężko, bo od ponad dwóch tygodni nie widziała nikogo bliskiego...przyjaciółki, babci.  Bardzo chciałbym coś zrobić żebyśmy nie musieli już ukrywać Lily, ale to wiązałoby się z moim pójściem do wiezienia. I już raz nawet dałem taką propozycję, lecz dziewczyna nawet nie chciała o tym słyszeć. Powiedziała, że musimy przez to przejść...razem.

Nie jesteśmy parą, bo nigdy się jej o to nie spytałem, tak samo nie powiedziałem jej, że jestem w niej z dnia na dzień coraz bardziej zakochany. Chociaż...może to oczywiste ? Tylko nie wiem czy dziewczyna odwzajemnia moje uczucia. Chciałabym być już przy niej do końca życia i nie pozwolić jej odejść...już nigdy.

To chore...Bo przecież jeszcze dwa tygodnie temu, byłem dilerem narkotyków, mordercą i jak to mówią Bad Boyem. A teraz ? Teraz chcę to wszystko zmienić. I chociaż wiem, że będzie to trudne...to mam nadzieję, a to jest najważniejsze. Ja nie robię tego dla siebie czy dla Lily...Robię to dla nas. Bo wiem, że razem możemy więcej, możemy wszystko. Chcę przestać brać narkotyki i jak na razie mi się to udaje, chociaż gdy jestem na głodzie to nie panuję nad sobą. I tego się boję. Boje się, że gdy nie będę wiedział co robię nieświadomnie zranię Lily...Albo psychicznie, albo fizycznie. I tego sobie nie wybaczę...

Drzwi od łazienki się otworzyły, a w progu stanęła brunetka. Miała na sobie moją bluzkę i i dresy. Włosy miała mokre. Podeszła do mnie i usiadła na moich kolanach. Ja wziąłem jej twarz w dłonie i kciukami lekko pogładziłem policzki. Na jej twarz wkradł się rumieniec. Pocałowała mnie delikatnie w policzek, po czym położyła się na łóżku gestem ręki pokazując, że mam uczynić to samo. Położyłem się koło drobnej dziewczyny i owinąłem ją swoim ramieniem przyciągając bliżej siebie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Widziałem w nich małe iskierki szczęścia tańczące obok siebie. Na jej ustach widniał szczery uśmiech, a na policzkach pojawiły się słodkie dołeczki. Była idealna w każdym calu.
- Dziękuję - Powiedziałem uśmiechając się do dziewczyny.
- Za co ? - Nie wiedziała o czym mówię. Spojrzała na mnie pytająco i uniosła brwi ku górze.
- Że jesteś. - Szepnąłem i lekko musnąłem jej usta. Lily ułożyła się wygodnie na moim torsie. Nawet nie wiem kiedy, oboje zasnęliśmy...

Lily  POV
Wstałam rano i ruszyłam w stronę kuchni by zrobić śniadanie dla chłopaków.  Kilka razy powtarzali mi już, że nie muszę tego robić, jednak ja bardzo lubiłam gotować i nie był to dla mnie żaden problem. Justin jeszcze spał, podobnie jak reszta mieszkańców tego domu. Mogłam więc w spokoju przemyśleć kilka spraw. A dokładniej to co jest pomiędzy mną i Justinem.  Czy on czuję do mnie to samo co ja czuję do niego ? Są momenty, w których chcę mu powiedzieć co czuję. Chce powiedzieć mu te dwa magiczne słowa, ale wtedy rezygnuje chcąc usłyszeć je najpierw od niego. Bardzo się cieszyłam, że postanowił on zmienić swoje życie, a ja miałam zamiar mu w tym pomóc. Tylko obawiałam się, że spokój, który mamy przez kilka ostatnich dni jest ciszą przed burzą. Miałam dziwne przeczucie, że za chwilę coś się stanie.
- Cześć Piękna. - Do uszu dobiegł mi głos bruneta, który wyrwał mnie z moich rozmyśleń. Na moich policzkach od razy zagościł mały rumieniec. Chłopak podszedł do mnie i oplótł swoje ręce wokół mojej tali delikatnie całując mój zaróżowiały policzek.
- Hej - Opowiedziałam odwracając się do niego. Ten tylko uśmiechnął się zalotnie i puścił mi oczko.
- Odkładaj te gary i idź się spakować. Zabieram cię na małą wycieczkę...


____________________________________________________________________________
No i jest rozddział 10 :D
Jak wam się podoba ?
Moim zdaniem wyszedł całkiem, całkiem...:D
Jak myślicie dokąd zabierze Justin Lily ?
I czy aby będzie to dobry pomysł?
Tego dowiecie się już w 11 rozdziale. :D
Do kolejnego miśki. ;*

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 9 - " Zabiję się :

Przeczytaj notkę pod rozdziałem.

Justin POV
 
- Pańska żona jest w bardzo złym stanie fizycznym jak i psychicznym. Ma kilka obrażeń wewnętrznych takich jak połamane żebro. Proszę teraz bardzo na nią uważać, szczególnie gdy ją pan dotyka. Niech nie robi pan niczego zbyt szybko. Pacjentka dostała teraz leki przeciwbólowe i nasenne, więc do jutra rana się nie obudzi, lecz jeżeli pan chcę to może to niej iść na chwilę. - Kamień spadł mi z serca. Obawiałem się najgorszego. Na całe szczęście to nic takiego, tylko jedna sprawa nie dawała mi spokoju.
- Panie doktorze...Czemu nie mogę jej dotykać ? - Wiem, że to dziwnie zabrzmiało, ale ja musiałem to wiedzieć.
- Panna Bieber została także, zgwałcona i może mieć teraz lekkie zaburzenia psychiczne. - Złożyłem ręce w pięści. Lekarz odszedł, a ja stałem tam i myślałem o tym jak zabić Fredo. Czy on jest nienormalny ?! Ja wiem, że my chcieliśmy mu ją odsprzedać, a wtedy musiałaby to z nim robić trzy razy dziennie, ale przez te kilka dni trochę się do niej przywiązałem. A teraz mam wyrzuty sumienia, bo to przecież moja wina.

Postanowiłem na chwilę odłożyć tą sprawę i pójść zobaczyć co tam u Lily. Otworzyłem białe drzwi i wszedłem do środka. Na środku, w łóżku spała Lily. Wyglądała na spokojną. Miała lekko rozchylone usta. Poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu. Coś czego nigdy nie czułem i nie wiedziałem co to takiego. Być może to moje sumienie chce mnie ukarać za to wszystko. Bo przecież to moja wina. Gdybym postawił się wtedy chłopakom i jej nie porwał nigdy by do tego nie doszło.

Postanowiłem zostać dzisiaj na noc w szpitalu. Nie chciałem wracać do domu wiedząc, że ona musi leżeć tutaj przeze mnie. Chociaż tak mogę się jej w małym stopniu odwdzięczyć. Nie wiem co bym zrobił gdyby okazało się, że ona nie żyje. Chyba poszedłbym w jej ślady...

Lily POV
Powoli otworzyłam oczy, jednak od razu je zamknęłam ponieważ oślepiło nie światło. Nie wiedziałam gdzie jestem. Pamiętam tylko tyle, że chciałam podciąć sobie żyły, a gdy to już zrobiłam ktoś wszedł do pomieszczenie tylko nie wiem kto. Rozejrzałam się po pokoju, w którym aktualnie się znajdowałam. Wszystko było koloru białego, bądź jasnoniebieskiego. Zauważyłam Justina śpiącego na fotelu pod ścianą. Spojrzałam na zegar, który pokazywał, że jest 9.12. Czy brunet siedział tu całą noc ?

Justin powoli otworzył oczy. Wpatrywałam się w niego od dobrych 30 minut. Przestudiowałam już całą jego twarz. Był mega przystojny, to trzeba przyznać. Myślałam też nad tym czy coś do niego czuję, jednak doszłam do wniosku, że lepiej będzie jak o tym zapomnę, bo jeszcze się w nim zakocham, a wtedy byłby problem z nieodwzajemnionym uczuciem.  Chłopak, gdy tylko mnie zauważył zerwał się z miejsca i ruszył w kierunku mojego łóżka.
- Kiedy się obudziłaś ? Boli cię coś ? Wszystko dobrze ? Przynieść ci coś ? Może wody ? - Pytania wylatywały z niego jak z armaty. Zaśmiałam się cicho po nosem i pokiwałam głową.
- Jutin...wszystko w porządku. Nic nie potrzebuję. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Czułam się w miarę dobrze, tylko trochę bolała mnie głowa i nadgarstki.
- Jesteś pewna ?
- Tak jestem pewna Justin, tylko...nie za bardzo wiem czemu tu jestem ? - Nurtowało mnie to pytanie. No bo przecież powinnam być teraz tam u góry, w niebie.
- Zostałaś porwana, gdy spałaś u mnie w pok- przerwałam mu.
- Wiem co się działo. Chodzi mi po to czemu żyję. - Jego wyraz twarzy zmienił się w przeciągu kilku sekund. Chyba nie spodziewał się takiego pytania,.
- C- co ? - Wyszczerzył oczy.
- To co słyszałeś. Czemu ja żyję ?
- Uratowałem cię. - Powiedział jakby dalej nie dowierzając w to co usłyszał. Lecz teraz i ja była równie zaskoczona. Jak to mnie uratował ? Nie chciałam żeby mnie uratował. Ja nie chcę żyć, a on nie ratuje.
- Po co ? - Spytałam z wyrzutem.

Justin POV

- Po co ? - Czy ja się przesłyszałem. Ona się pyta po co ją uratowałem ? ( nie czuje jak rymuje. ) 
- Ja to po co ? Żebyś żyła dziewczyno. - W moim głosie można było wyczuć już nutkę złości jednak nie chciałem dać tego po sobie poznać.

Po między nami zapadła cisza. Nie wiedziałem o czy teraz ona myśli. Może musi sobie to wszystko powoli przetworzyć w głowie ? Siedzimy już tak od dobrych pięciu minut, a ona ciągle wpatruje się w jeden punkt w ścianie. Nagle spojrzała w moje oczy i przerwała ta ciszę.
- I tak to zrobię.
- Co ?
- Zabiję się....
___________________________________________________________________________

Długo wyczekiwany rozdział 9
Bardzo Bardzo Bardzo, ale to Bardzo was przepraszam. Tak wiem...zawiodłam, ale to tylko dlatego, że miałam małe problemy zdrowotne przez ostatni tydzień. Ale teraz już wszystko wraca do normy. Rozdziały będą pojawiać się co 3-4 dni.
Mam tez do was prośbę:
Kto czyta mojego bloga niech zostawi po tym rozdziałem komentarz. 
Chcę zobaczyć ilu was jest. :D
Bardzo te dziękuję za to, że przeszliście z tamtego bloga na tego. Tłumaczyłam już w komentarzu dlaczego tak się stało...
A więc do następnego :*
 

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 8 - " Wiem gdzie jest Lily "

Justin POV
Nie musiałem długo się zastanawiać, by rozgryźć całą tą sprawę. To było takie banalne. Nawet głupi by się domyślał. Kazał powiadomić nas, że został zamordowany, bo nie chciał płacić za dziewczynę. Podłożył bombę w moim samochodzie, by dać mi ostrzeżenie. Dzisiaj przyszedł tutaj i porwał Lily, myśląc że nie będzie musiał za nią płacić. I tu się mylił. Nie jestem taki głupi jak mu się wydaje. Myślał, że dam sobie spokój, no bo niby co by nie obchodziła jakaś tam porwana przez niego dziewczyna. Tylko problem w tym, że mnie obchodziła i nie wiedziałem co zrobić, by było inaczej. Nie chcesz żeby było inaczej.

Wyszedłem z pomieszczenia i ruszyłem w stronę salonu wiedząc, że zastanę tam moich kumpli. Nie myliłem się siedzieli na kanapie i oglądali jakiś film w telewizji. Nie zauważyli, że wszedłem do pomieszczeni, najwyraźniej znowu wciągnęła ich jakaś głupia telenowela.
- Mamy problem. - Powiedziałem tak poważnie, że aż sam się zdziwiłem. Spojrzeli w moją stronę, dopiero po chwili. Na ich twarzach widniało zaskoczenie. Na pewno nie spodziewali się takiej wiadomości.
- O co chodzi ? Coś z Lily ? - Zapytał Marco z obawą w głosie. On i Lily bardzo się zaprzyjaźnili. Spędzali ze sobą dużo czasu, rozmawiali, wygłupiali się. Zresztą Marco zawsze był bardzo przyjacielski. Gdzie nie pójdzie tam zawsze ma jakiś znajomych. Albo takich, których poznał już kiedyś, albo takich, z którymi zaczął rozmowę.
- Jakby wam to...- Zrobiłem chwilę przerwy. - Lily została porwana. - Ich miny zmieniły się w ułamku sekundy. Bruce poruszał głową jakby nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Patrzyli na mnie przez chwilę, która wydawała się trwać wieczność, aż w końcu mój przyjaciel postanowił przerwać tą ciszę.
- C-co ? - Powiedział oszołomiony Marco. Chyba nie spodziewał się, czegoś takiego.
- To był Fredo. Zostawił mi karteczkę. - Wręczyłem Chrisowi kawałek papieru, który znalazłem na łóżku. Chłopacy przyglądali się jemu, jakby chcieli wyszukać w nim czegoś więcej niż tylko tych słów, które się tam znajdują.
- To wszystko wyjaśnia. Tylko gdzie oni mogli ją porwać ?- Luck spojrzał na mnie jakbym znał odpowiedź na to pytanie, jednak ja totalnie nie wiedziałem gdzie szukać dziewczyny.

Lily POV
Obudziłam się rano cała obolała. Wydarzenia z wczoraj zaczęły do mnie dochodzić. W głowie pojawił się obraz mężczyzny, który mnie zgwałcił. Momentalnie do oczu napłynęły mi łzy. I chociaż nie chciałam płakać, nie chciałam pokazać, że jestem miętka, że im się poddałam, to nie mogłam nic z tym zrobić. Nie mogłam nad tym zapanować. Czułam się brudna i nic nie warta. Bałam się spojrzeć na swoje ciało, które na pewno było całe w siniakach. Bałam się tego miejsca, tych mężczyzn i tego co mogą ze mną zrobić. Bałam się wszystkiego...

Zaczęłam myśleć, o swojej babci, o Carly, Marco...Justinie. Moja babcia pewnie się o mnie martwi, a to nie jest dobre dla jej zdrowia. Chciałabym móc do niej zadzwonić i powiedzieć, że wszystko ze mną w porządku, że nic mi się nie stało, że żyję. Chciałabym też wypłakać się w ramię Carly i opowiedzieć jej o wszystkim, ona na pewno by mi pomogła. Była jedyną osobą, która umiała mi pomóc w trudnych chwilach. Chciałabym pośmiać się z Marco i porozmawiać na różne, głupie tematy. Choć znaliśmy się zaledwie trzy dni, bardzo się zaprzyjaźniliśmy. On wytłumaczył mi, że Justin mniewa czasami napady furii i mówi wtedy różne rzeczy. No właśnie Justin...chciałabym być teraz przy nim. Móc się do niego przytulić i choć przez chwilę poczuć się bezpieczną. Zawsze się tak przy nim czuję. Gdy jestem z nim to jakby czas się zatrzymał. Mogłabym podziwiać go całymi dniami. Jest idealny w każdym calu. Jego uśmiech, usta, nos, włosy...To wszytko jest takie idealne. I chociaż zaprzeczałam sobie, że nic do niego nie czuję i próbowałam do tego nie dopuścić, teraz zrozumiałam, że zaczynam go lubić....Bardzo lubić. I chociaż jest to na maksa szalone i dziwne. Mi to nie przeszkadza. Wiem, że on i chłopacy na pewno mnie szukają. Że się o mnie martwią. Jednak ja czuję, że to jest już koniec. Koniec mojego życia. I być może fizycznie będę jeszcze żyć, to umrę psychicznie. Nie byłam przygotowana na takie wydarzenia. Coś się po woli we mnie wypala, a ja nie potrafię tego zatrzymać. I obawiam, że jeśli będę umiała, to już będzie za późno.

Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Do moich oczu znowu zaczęły napływać łzy. Nie chciałam teraz, żeby robili mi krzywdę. Wszystko bolało mnie jeszcze po wczorajszym. Dzisiaj nie mam na nic siły. Do środka wszedł chłopak, który mnie porwał. Wzdrygnęłam się na jego widok, jednak próbowałam wyglądać normalnie i nie dać po sobie poznać, że się boję.
- Cześć Kochanie. Jak się spało? - Podszedł do mnie uśmiechnął się groźnie. - Przygotuj się kolejną rundę, dzisiaj wieczorem. - Przestraszyłam się. Zaczęłam cała drżeć. Miałam tylko nadzieję, że przez ten czas chłopacy mnie znajdą i zabiorą jak najdalej z tond. Czarnowłosy jakby czytał w moich myślach powiedział. - Cóż Justinek jeszcze cię nie znalazł i na pewno nie znajdzie. - Powiedział kpiąco, wychodząc z pomieszczenia. Czując się bezradna, rzuciłam się na podłogę, płacząc. Już nawet nie przejmowałam się tym, że być może mój szloch słychać wszędzie. Teraz przejmowałam się tym co ma się stać wieczorem. Oni znowu chcą mnie zgwałcić. Znowu chcą mi zrobić krzywdę. Kolejny raz poczuję ten cholerny ból, ten uśmieszek na jego twarzy i jęki zadowolenia. Nie chciałam tego. Chciałam zapaść się pod ziemię. Zniknąć i już nigdy nie powrócić. I wtedy rzucił mi się w oczy kawałek szkła leżący w rogu pomieszczenia. Chwyciłam go w rękę. Przyjrzałam mu się dokładnie i uznałam, że to moja jedyna szansa. Przyłożyłam sobie szkło do żyły, na ręce i jednym szybkim ruchem przejechałam, wbijając się najmocniej jak potrafiłam. Z mojej rany zaczęła wypływać krew. Usłyszałam już tylko jak ktos w chodzi do pokoju, jednak zanim zdążyłam zobaczyć kto to. Zemdlałam...

Justin POV 
Obdzwoniłem wszystkich ludzi, którzy mogliby wiedzieć gdzie ten debil porwał Lily. Może to się wydać dziwne, ze się o nią martwię, ponieważ kilka dni temu chciałem ją sprzedać temu dupkowi, ale jakby to powiedzieć...Przez  te parę dni bardzo się do siebie zbliżyliśmy . Zacząłem chyba nawet lubić tą dziewczynę. Nie Justin Bieber nie lubi dziewczyn! - Odezwał się głos w mojej głowie. Jednak zignorowałem go i zacząłem myśleć, gdzie ten drań mógł ją zabrać. I wtedy mnie olśniło.

Zbiegłem na dół, do chłopaków. Zauważyłem, że każdy z nich siedział z laptopem lub telefonem i szukali jakiegoś śladu, gdzie mogłaby być Lily, jednak ja już wiedziałem gdzie ona jest. I ten fakt przerażał mnie najbardziej.
- Wiem gdzie jest Lily. - Nie zauważając mnie wcześniej, teraz patrzyli na mnie pytająco. Byli zszokowani moimi słowami. - Musimy jechać. Nie mamy czasu. Opowiem wam po drodze. - Jakby w mgnieniu oka wszyscy stali już ubrani i gotowi do wyjścia. Wziąłem kluczyki ze stolika i ruszyłem w stronę samochodu Chrisa, ponieważ mój był zmasakrowany przez bombę. Wyszedłem z domu, a moi przyjaciele razem za mną. Nie odzywali się, jakby nie chcieli czegoś popsuć. Doskonale wiedzieli, że jak tylko ruszymy powiem im gdzie jest Lily i skąd się o tym dowiedziałem.

Jechaliśmy już jakieś pięć minut. Nie wypytywali o nic, a ja sam nie byłem chętny by im to powiedzieć. Ciszę przerwał głos Marco.
- Powiesz nam w końcu gdzie jest Lily ? - Zapytał trochę wściekły. Martwił się o nią bardziej niż my wszyscy razem wzięci.
-A więc...- Zrobiłem małą przerwę by poukładać sobie wszystko w głowie po czym zacząłem swoją wypowiedź. - Siedziałem w pokoju i myślałem, gdzie może być Lily. Zacząłem przypominać sobie wszystkie miejsca, w których go widziałem. Wszystkie magazyny, w których był właścicielem, albo w których często bywał. I wtedy mnie olśniło. Przypomniałem sobie, że jak dwa lata temu spytałem się go czy ma do polecenia jakieś fajne miejsce z fajnymi laskami, to zaprowadził mnie do jednego ze swoich magazynów. Tam miał różne dziewczyny w takich jakby piwnicach. Siedziały tam przestraszone i wstrząśnięte wydarzeniami.- Chciałem dokończyć swoją wypowiedź, ale przerwał mi Bruce.
- Dobra. Starczy. Nie musisz nas wtajemniczać w szczegóły. - Po chwili dodał. - I myślisz, że ona tam jest ?- Spytał dla pewności.
- Jak tak nie myślę, ja to wiem. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Byłem przekonany i dałbym sobie rękę uciąć, że ona tam była. W innym przypadku nie trudził by się tyle, tylko po prostu znalazłby sobie jakąś inną dziwkę do pieprzenia.  Jednak teraz potrzebował kogoś dobrego, a wiedział, że laski od nas są zawsze genialne.

Dojechaliśmy na miejsce ok. 12.00.  Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę magazynu. Upewniłem się, że każdy wie co ma robić. Chris i Bruce odwracają uwagę. Lucke zostaje przed magazynem i w razie potrzeby pomaga chłopakom. Marco swoi na czatach i mnie osłania, a ja wyprowadzam z tond Lily.

Byłem już w środku. Chłopaki odwrócili uwagę strażników dzięki czemu ja i Marco mogliśmy się wślizgnąć do środka. Przyjaciel został na czatach, a ja ruszyłem korytarzem, w którym było pełno wejść do innych pomieszczeń. Otwierałem wszystkie szukając Lily, jednak wszedłem już do pięciu, a jej nie znalazłem. Podszedłem do kolejnych drzwi i otworzyłem je małym haczykiem. I wtedy zamarłem. Ujrzałem Lily z krwawiącym nadgarstkiem. Opadła na ziemie, najprawdopodobniej mdlejąc. Podbiegłem do niej w panice. Zdjąłem swoja bluzkę i zawiązałem na jej nadgarstku. Wziąłem ją na ręce i wyszedłem tylnymi drzwiami. Dałem znać Marco, że ma zbierać chłopaków i jedziemy do szpitala.

Siedziałem w samochodzie z Lily na rękach. Była nieprzytomna. Chris jadąc łamał chyba wszystkie przepisy, ale to nie było teraz ważne. Ważne było by dotrzeć do szpitala zanim będzie za późno. Nie obchodziło nas nawet to, że ktoś może ją rozpoznać i pójdziemy za to do więzienia. Teraz chodziło o jej życie. O życie dziewczyny, która przez przypadek lekko namieszała w życiu każdego z nas. Dziewczyny, która bez żadnej winy została skazana na najgorszą karę.

***
Od półtorej godziny siedzieliśmy na szpitalnym korytarzu, czekając na jakiekolwiek wieści. Lekarze uwierzyli w to, że jest ona moja żoną, więc gdy tylko będzie coś wiadomo miałem zostać poinformowany. Była teraz na jakimś zabiegu. Co chwila do jej sali wchodziło i wychodziło pełno ludzi. Nie wiedziałem czy wszystko z nią w porządku, czy przeżyje. I chociaż jeszcze nic nie wiadomo ja już wiedziałem, że to wszystko to moja wina. Gdybym nie zgodził się na to zlecenie na pewno chłopacy znaleźliby kogoś innego. Mogłem powiedzieć tylko, że się z nią przespałem i nie jest dziewicą. Bo Fredo chodziło tylko o to. O to żeby odebrać dziewczynie dziewictwo. I najgorsze jest to, że boję się, że mu się to udało.

Z rozmyśleń wyrwał mnie głos lekarza, który przyszedł poinformować mnie co z Lily.
- Panie Bieber. - Zaczął powoli, jakby uważał na słowa, które ma za chwilę wypowiedzieć. Poczułem nieprzyjemny dreszcz przechodzący przez moje ciało. Próbowałem przygotować się na najgorsze. - Pańska żona...- Kolejny raz zrobił przerwę jakby chcąc podładować napięcie, a było już ono wystarczające. Mówił to tak jakby nie było żadnej nadziei, jakby było już po wszystkim, a wtedy ja poczułem, że to co on chce mi powiedzieć, będzie najgorszym scenariuszem, który ułożyłem sobie w głowie, a nawet jeszcze gorszym.

Rozdział 7 - " Grzeczna dziewczynka "

Lily POV
Mocno upadłam na ziemię. Nie do końca wiedziałam co się właśnie stało. To jest jakieś nienormalne. Czemu musieliśmy wyskakiwać z samochodu? Nic nie rozumiem.
- Lily! Lily ! - Do mich uszu doszedł głos Justina. Chciałam się podnieść, lecz gdy tylko próbowałam unieść głowę, zakręciło mi się w niej. - Jezu dziewczyno ! Nic ci się nie stało? - Brunet powiedział to z taką troską, że byłam zdziwiona. Podniosłam wzrok na kucającego nade mną chłopaka.
- N-nic mi nie jest. - Chciałam ponownie wstać, lecz znowu zakręciło mi się w głowie. - Chyba...- Złapałam się za głowę i próbowałam zapobiec bólu, jednak nic z tego.
- Zadzwonię po Marco i pojedziemy do lekarza. Nie ruszaj się. - Wyjął z kieszeni telefon ( jak on to zrobił, że go nie zbił ? ) i zadzwonił do przyjaciela. Powiedział, że ma po nas przyjechać, bo w naszym samochodzie była bomba i musieliśmy skakać. Czekaj...Wróć. Czy ja się przesłyszałam? W naszym samochodzie była bomba ?!
- Co to ma znaczyć, że w samochodzie była bomba? - Powiedziałam, gdy szatyn znów do mnie podszedł.
- No tak. W radiu. Usłyszałem cykanie. Myślałem, że to może coś się zepsuło, lecz wtedy zobaczyłem, że na wyświetlaczu radia odliczane są cyfry. - Powiedział to z takim spokojem, jakby bomba w samochodzie to była codzienność.
- I to to mówisz tak spokojnie ?! Przecież mogliśmy się zabić ! - Krzyknęłam z wyrzutem, jednak zaraz tego pożałowałam, ponieważ moja głowa zaczęła mnie boleć jeszcze mocniej.
- W moim życiu takie sytuacje to normalka. - Odpowiedział nadal spokojny i jak gdyby nigdy nic, wziął mnie na ręce jak pan młody bierze pannę młodą i udał się w kierunku drogi, na której miał pojawić się zaraz Marco.

Siedzieliśmy już w samochodzie, a ja nadal myślałam o tym co powiedział mi Justin. Co to znaczy, że takie sytuacje to u niego normalne? Kim on tak właściwie jest ? Te pytania krążyły po mojej głowie. Przecież mogliśmy nie zdążyć wyskoczyć, a wtedy było by po nas. Całe szczęście, że jeszcze żyjemy.

Weszliśmy do domu i zdjęliśmy buty. Nie mogliśmy jechać do szpitala bo mogliby mnie rozpoznać, dlatego teraz Marco zarządził, abym położyła się w pokoju Justina i odpoczęła, a on zrobi mi coś do jedzenia. Ruszyłam, więc w stronę pokoju szatyna. Nie wiem czemu akurat w jego pokoju muszę spać, no ale okej. Nie będę narzekać. Weszłam do środka i rzuciłam się na łóżko. Byłam totalnie wyczerpana. Głowa już nie bolała tak bardzo, jednak moje ciało było całe poobijane. Przykryłam się delikatnie kołdrą, umieściłam głowę wygodnie na poduszce i odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Justin POV
Siedziałem z chłopakami w salonie i myślałem nad tym co się dzisiaj stało. A dokładniej, kto podłożył tą bombę. Jestem pewien, że to ktoś z moich wrogów, tylko kto? Jest ich wielu, więc będę musiał dokładnie obadać sprawę. Najważniejsze jest, że Lily nic się nie stało. Nie wybaczyłbym  tego sobie. Nie, że zależy mi na tej dziewczynie, czy coś. Jedak musiałbym żyć ze świadomością, że osoba niczego winna została przeze mnie zabita.

Z rozmyśleń wyrwały mnie wibracje w mojej kieszeni. Szybko wyjąłem telefon i odczytałem wiadomość.

Od Stephie:
Cześć przystojniaku ! Mam dzisiaj wolną chatę, może wpadniesz na małe co nie co ? xoxo

Szybko wystukałem odpowiedź i kliknąłem wyślij.

Do Stephie:
Będę o 21.00. 

Stephie była pierwszą dziewczyną, z którą uprawiałem sex więcej niż raz. Była naprawdę dobra w łóżku i to chyba dlatego. Ona była we mnie szaleńczo zakochana, dlatego nie widziała, że jestem z nią tylko po to. Mi to nie przeszkadzało. Miałem ją kiedy tylko chciałem i do czego tylko chciałem. Nigdy mi nie odmawiała, a nawet gdyby, to i tak by musiała to zrobić.

Byłą 20.40, więc ubrałem szybko buty i wyszedłem z domu. Wsiadłem do auta i ruszyłem w stronę domu Stephie. Droga nie była długa, więc dotarłem tam po jakiś 10 minutach. Wysiadłem z auta i skierowałem się w stronę drzwi. Zapukałem kilka razy. Nie musiałem długo czekać, a w drzwiach pojawiło się wysoka blondynka. Miała na sobie szlafrok z czego bardzo się ucieszyłem.
- Hej Jus. - Nie odpowiedziałem tylko brutalnie wpiłem się w jej usta. Szybko odwzajemniła pocałunek, ciągnąc mnie za koszulkę do środka. Kopnąłem nogą drzwi żeby się zamknęły po czym nadal całując Stephnie ruszyłem w stronę łóżka, które znajdowało się w salonie. Blondynka zaczęła mierzwić moje włosy palcami delikatnie ciągnąć ich końcówki. Moje ręce zjechały na jej tyłek, który lekko ścisnąłem. Dziewczyna jęknęła, a ja korzystając z okazji wślizgnąłem swój język do jej buzi i zacząłem dokładnie badać jej podniebienie.

Zdjąłem z niej szlafrok. Moje usta się rozszerzyły, gdy zauważyłem, że dziewczyna nie ma nic pod spodem. Jednak zaraz zagościł na nich uśmiech. Sam zdjąłem bokserki i ponownie wpiłem się w jej usta. Zjechałem pocałunkami na jej szyje, lekko ssąc każdy jej fragment. Step chyba chciała już przejść do konkretów, dlatego rzuciła mną na łóżko i usiadła na mnie okrakiem, nabijając się na mojego przyjaciela. Jęknąłem. Położyłem ręce na biodrach dziewczyny i zacząłem nimi ruszać w odpowiednim tempie. Po 10 minutach poczułem, że jeszcze chwila i dojdę. Po kilku ruchach wypełniłem dziewczynę białą mazią, a ona doszła chwilę po mnie. Pochyliła się lekko i pocałowała mnie, następnie kładąc się koło mnie i nim się spostrzegłem zasnęła.

Teraz czułem się bardziej spokojny. Sex był najlepszym lekarstwem na to by odreagować. A dzisiaj było mi to potrzebne, ponieważ byłem mocno wkurwiony. Niby nie pierwszy raz wyskakiwałem z samochodu, w którym znajdowała się bomba, jednak zawsze wiedziałem kto to mógł być, a teraz nie wiem. I to mnie wkurwia najbardziej.

Szybko i po cichu, by nie obudzić dziewczyny, ubrałem się, a następnie wyszedłem z budynku. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę domu. Gdy byłem na miejscu wysiadłem z pojazdu i powędrowałem w stronę mojego pokoju, by wziąć jakieś ciuchy do spania. Po chichu otworzyłem drzwi, ponieważ wiedziałem, że w środku śpi Lily. Lecz, gdy wszedłem do środka ujrzałem porozwalane rzeczy. Szafki były poprzewracane, a okna otwarte. Nie wiedziałem co tu się stało i gdzie do cholery jest Lily. Chciałem wołać Marco, lecz zobaczyłem kartkę leżącą na łóżku. Podszedłem i  chwyciłem papier.

Już nie macie swojej dziwki. Ale się nie martwcie, jest w dobrych rękach. 
                                                                                                                             F.
  

Lily POV
Smacznie sobie spałam, gdy usłyszałam dźwięk rozbijającego się szła. Otworzyłam oczy i ujrzałam mężczyznę wchodzącego przez okno. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Mężczyzna podszedł do mnie i wziął na ręce. Próbowałam się wyrwać, ale to nic nie dało. Nieznajomy po drodze kopnął kilka szafek, które się przewróciły. Wyrzucił mnie przez okno, jak worek ziemniaków. Całe szczęście to nie było tak wysoko. Mężczyzna zrobił to samo i ponownie wziął mnie na ręce i wrzucił do ( tak myślę ) bagażnika. Cała się trzęsłam. Nie wiedziałam kim jest ten facet i co chce ze mną zrobić. Jedyne czego chciałam to, to by mnie ktoś uratował. Marco, Justin....obojętnie. Byle bym nie była z tym obcym facetem.

Po około godzinie, drzwi od bagażnika się otworzyły, a ten sam facet wziął mnie na ręce i poszedł w stronę jakiegoś magazynu. Wszedł do środka i ruszył przez wielką halę. Otworzył jakieś drzwi i wrzucił mnie do środka. Nim zdążyłam się odwrócić zamknął drzwi na klucz. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wyglądało podobnie jak piwnica w domu chłopaków, tylko jeszcze gorzej. Pachniało tu stęchlizną, a na podłodze była zaschnięta krew. Bałam się strasznie. Nie mogłam się ruszać. Leżałam na ziemi, a z moich oczu wypływały litry wody. Nawet nie szlochałam. Nie mogłam. Nie potrafiłam.

Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem,a do środka weszło trzech mężczyzn. Mogli mieć ok. 20-21 lat. Byli ubrani cali na czarno. Jeden z nich to był ten sam mężczyzna, który mnie porwał. Miał czarne, krótkie włosy i ciemne oczy. Był nawet przystojny. Pozostali byli blondynami. Mieli całe ręce w tatuażach. Jeśli wtedy się bałam , to teraz była przerażona. Wstrzymałam na chwilę oddech. Czarnowłosy podszedł do mnie i z uśmieszkiem na twarzy mi się przyglądał.
-No, no, no...Tym razem Justin się postarał. Tylko szkoda, że nie dostanie za to pieniędzy. - Powiedział kpiącym głosem. Ja nadal nic nie mówiłam, tylko patrzyłam na niego przerażona. Nic nie rozumiałam. - Czas się tobą zabawić - Zaśmiał się ironicznie i wskazał jednemu ze stojących obok chłopaków na mnie. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Blondyn podszedł do mnie i położył mi dłoń na policzku.
- Zabawimy się kochanie.- Murknął mi do ucha. Nagle dostałam pewności siebie i uderzyłam chłopaka w twarz tym samym powodując, że jego oczy pociemniały.
- Tak nie będziemy się bawić suko. - Pociągnął mnie za włosy przez co jęknęłam, a z moich oczy zaczęły wydobywać się łzy. - Będziesz robić to co ci każe. Rozumiemy się?- Nie odpowiedziałam nic, tylko patrzyłam na swoje nogi. Po chwili poczułam pieczenie na policzku. - Spytałem czy się rozumiemy ?! - Cała się trzęsąc pokiwałam lekko głową na co się zaśmiał. - Grzeczna dziewczynka. - Przybliżył swoje usta do mojego ucha i lekko przygryzł jego płatek. - Rób to co ci każe, a nie będzie bolało. - Szepnął mi do ucha. Odsunął się lekko i dziwnie na mnie spojrzał.

Rozbierz się. - Powiedział nadal się we mnie wpatrując. Jego wzrok wypalał dziury w moim ciele. Nie wiedziałam co mam zrobić. Stawiać się i pozwolić na to by mnie bił, czy posłuchać i robić to co mi każe?- Powiedziałem rozbieraj się. - Kopnął mnie w brzuch, przez co upadła na ziemię. Postanowiłam wybrać drugą opcję.  Drżącymi rękami odpięłam swoją kurtkę i zdjęłam ją z siebie. Następnie bluzkę i spodnie. Gdy zostałam a samej bieliźnie zauważyłam, że chłopak też się rozbiera. Z moich oczu zaczęło wypływać jeszcze więcej łez niż dotychczas. Patrzyłam z przerażeniem na zbliżającego się w moją stronę mężczyznę.
- Resztą zajmę się ja. - Położył ręce na moich plecach i odszukał zapięcia od stanika po czym jednym ruchem ręki zerwał go ze mnie. Chciałam się zakryć rękami, jednak ciemnooki złapał mnie za nadgarstki i przygwoździł moje ręce do ściany. Zaczął całować mój dekolt zjeżdżając coraz niżej. Pozostali dwaj chłopacy stali w rogu i patrzyli na nas jak na jakby oglądali jakąś komedię. Mężczyzna zjechał pocałunkami do mojego brzucha. Puścił moje ręce i zdjął mi majtki, to samo robiąc ze swoimi bokserkami. Nie chciałam tego robić. Byłam jeszcze dziewicą. Chłopak niespodziewanie wszedł we mnie cały, na co głośno krzyknęłam. Ból przeszedł przez moje ciało. Poruszał się we mnie rytmicznie. Zwijałam się w bólu, jednak gdy chciałam krzyknąć dostawałam po twarzy. Po...nawet nie wiem jakim czasie, który wydawał się być dla mnie wiecznością chłopak spuścił się na mój brzuch.
- Byłaś genialna kochanie. - Powiedział dysząc. Założył swoje bokserki i resztę ubrać po czym razem z resztą wyszedł z pomieszczenia jak gdyby nigdy nic. Byłam nadal cała roztrzęsiona. Nie mogłam nawet złapać swojej bielizny. Włożyłam tylko majtki, bluzkę i spodnie. Położyłam się na brudnej podłodze i nawet nie wiem kiedy, cały czas płacząc, zasnęłam.

Rozdział 6 - " Jak powiem skacz, to skaczesz. Rozumiesz ?! "

Justin POV
Minęły już trzy dni od kąt Lily usłyszała moją rozmowę z chłopakami. Od tamtej pory nie chce mnie widzieć. Siedzi cały czas w piwnicy, a jedzenie zanosi jej Marco. Bardzo się polubili. Z jednej strony żałuję, że to powiedziałem, ale z drugiej strony to przecież czysta prawda, więc czemu miałbym się tym przejmować ?

Wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę łazienki, biorąc po drodze ubrania z szafy. Wybrałem czarne spodnie zwężane na dole z lekko opadającym krokiem i siwą bluzkę z krótkim rękawkiem, a do tego białe, niskie converse. W takim stroju czułem się najlepiej.

Skierowałem się w stronę kuchni. Byłem strasznie głodny. Nie zdążyłem przekroczyć progu, a już poczułem piękny zapach tostów. Wchodząc zauważyłem Marco kręcącego się po pomieszczeniu. Wziąłem szklankę i nalałem sobie soku. Chciałem zjeść jednego tosta jednak zanim zdążyłem po niego sięgnąć dostałem po łapach.
- Nie ruszaj tego. To dla Lily. - Powiedział stanowczo zabierając talerz i kierując się w stronę drzwi.

Nagle od niechcenia wypaliłem.
- Poczekaj ! - Blondyn zatrzymał się przekręcając głowę w moją stronę. - Ja to jej zaniosę. - Podszedłem do niego i zabrałem talerz. Ten spojrzał na mnie dziwnie. - No co ?
- Nie jestem pewien czy ona chcę ciebie widzieć.
- Ale ja chcę ją widzieć, więc nie za bardzo ma wybór. - Uśmiechnąłem się zwycięsko i ruszyłem w stronę piwnicy.

Zapukałem i wszedłem do środka. Nie rozumiem czemu ta dziewczyna tu siedzi. Przecież nie zabroniliśmy jej chodzić po domu i w ogóle. Brunetka spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawił się lekki, prawie nie zauważalny grymas.
- Przyniosłem ci śniadanie. - Powiedziałem łagodnie i podałem Lily talerz z jedzeniem.
- Jak bym nie widziała. - Dziewczyna ironicznie na mnie spojrzała i zabrała talerz. Nie wiedziałem czy powinienem teraz wyjść, czy zostać i wszystko wyjaśnić. Tylko, że tu nie ma co wyjaśniać. Taka prawda.
- Masz zamiar tu stać i patrzeć się jak jem, czy łaskawie stąd wyjdziesz ? - Powiedziała lekko wkurzona. Chyba moje towarzystwo nie przypadło jej do gustu.
- Popatrzę jak jesz. - Puściłem jej oczko i usiadłem pod ścianą na przeciwko dziewczyny. Ta tylko spojrzała się na mnie ze złością i zaczęła jeść tosty.

Lily POV
Ale ten debil jest denerwujący. Siedzi i lampi się jak jem tosty. To jest, aż tak bardzo interesujące ? Dlaczego on tu w ogóle przyszedł? Nie mam zamiaru spędzać z nim czasu. Mimo, ze minęły już trzy dni mi nadal w głowie odtwarzają się jego słowa " Każda dziewczyna to dziwka ". Nie mogę uwierzyć, że on ma takie zdanie o dziewczynach, a w tym też o mnie. Niby nie powinno mnie to obchodzić, ale nie wiedzieć czemu obchodzi.
- Mam dla ciebie propozycję. - Z rozmyśleń wyrwał mnie głos szatyna. Co on do cholery wymyślił? Spojrzałam na niego pytająco tym samym pokazując, by mówił dalej o co mu chodzi. - Zabieram cię dzisiaj w jedno miejsce. - O nie, nie, nie. Nigdzie z nim nie idę. Najpierw wyzywa mnie od dziwek, a teraz mam gdzieś z nim iść ? Może tak osobiście nie powiedział mi, że jestem dziwką, ale przecież ja to dziewczyna nie? A on powiedział, że KAŻDA   dziewczyna to dziwka, więc ja tez się zaliczam.
- Nie mam zamiaru nigdzie z tobą iść.
- Ale ja się ciebie nie pytam, tylko ci oznajmiam. - Powiedział z kpiącym uśmieszkiem na twarzy. Czy on jest jakiś nienormalny czy nienormalny ?
- Z tego co mi wiadomo to miałeś dla mnie propozycję, więc powinnam mieć jakiś wybór co nie?
- Oj tam, oj tam. Nie marudź, tylko się ubieraj. Czekam przed domem. Masz pięć minut. - Puścił mi oczko i opuścił pomieszczenie.


Zatrzymaliśmy się koło jakiegoś lasu. Niby nie powinnam się bać, bo jest coś około 12.00, ale ja nie wiem co przyjdzie temu dupkowi do głowy. Może chcę mię zgwałcić ? Nie, nie...nie mogę tak myśleć koniec.
- Po co tu przyjechaliśmy? - Spytałam, gdy Justin otworzył mi drzwi od samochodu i gestem ręki pokazał bym wysiadła.
- Zobaczysz. - Kolejny raz dzisiejszego dnia puścił mi oczko i ruszył w głąb lasu. Chwilę się zastanawiałam czy powinnam iść, czy nie, jednak nie mam nic do stracenia. Przecież i tak już jestem porwana. Udałam się za chłopakiem.

Szliśmy jakieś 10 minut, gdy doszliśmy na jakieś wzgórze. Justin spojrzał w moją stronę i wskazał ręką, żebym pierwsza weszła na mały pagórek. Niepewnie ruszyłam do przodu. Nie wiedziałam co tam jest i czego mogę się spodziewać. Przyśpieszyłam i gdy byłam już na górze to zaniemówiłam. Moim oczom ukazało się piękne jezioro, a w okół niego lasy. Wszystko wyglądało tak naturalnie...tak pięknie. Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Szatyn ustał koło mnie i tak jak ja wpatrywał się w piękny krajobraz.
- Tu jest...Pięknie. - Zerknęłam na chłopaka, który spojrzał w moją stronę i przytaknął.
- Wiem. - Odpowiedział jakby rozmarzony. Justin był teraz taki opanowany i spokojny. Nigdy wcześniej nie widziałam go takiego. Jakbym widziała całkiem innego człowieka. Może chłopak ukrywał się pod jakąś maską jak te czarne charaktery z filmów. Dla innych są oschli, aroganccy, ale gdy są sami bądź z osobami, którym ufają stają się całkiem inni. Ale w takim razie Justin musiałby mi ufać, a to przecież absurd. Znamy się około 5 dni, jeśli dobrze pamiętam, więc nie ma szan, że szatyn mi ufa.
- Lily...- Moje rozmyślenia przerwał głos chłopaka. Spojrzałam w jego stronę pytająco tym samym dając znak by kontynuował swoją wypowiedź. - Chciałem..- Szatyn się chwilę zawahał. - Chciałem...cię przeprosić. - Tymi słowami totalnie mnie zaskoczył. Że niby Justin Bieber mnie przeprasza. I w dodatku nie wiem za co. Nie zrobił mi nic za co mogłabym się na niego obrazić. Chociaż...może on chcę mnie przeprosić za to co powiedział trzy dni temu.
- Za co mnie przepraszasz ?
- Za to co powiedziałem, nie miało to tak zabrzmieć. Nie uważam, że każda dziewczyna to dziwka. Po prostu byłem wkurzony, nie wiedziałem co mówię. To prawda, że nie mam zbyt dużego szacunku do dziewczyn i kobiet, ale nie do wszystkich. Są takie dziewczyny, które bardzo szanuję. - Zrobił krótką przerwę i za chwilę dodał. - Przepraszam, bo wiem, że cię to zabolało. - Spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem, a ja nie wiedzieć czemu podeszłam do Justina i się w niego wtuliłam.


Justin POV
-...Przepraszam, bo wiem, że cię to zabolało. - Skończyłem swoją wypowiedź i spojrzałem na dziewczynę. Ta nic nie powiedziała tylko podeszła i się do mnie przytuliła. Nie za bardzo wiedziałem o co chodzi, jednak od razu oddałem uścisk. Myślałem, że będzie na mnie zła, albo powie, że nie obchodzi ją to. Ale tego, że tak zaaraguję się nie spodziewałem.

Lily odkleiła się ode mnie po chwili i spojrzała w moje oczy. Widziałem, że czuła się niezręcznie, jednak nie wiedziałem co mam powiedzieć. Byłem tak samo zaskoczony jej gestem jak ona.
- Ym...Przepraszam. Nie pow...- Nie dałem jej dokończyć, bo położyłem palec na jej ustach.
- Nic się nie stało. - Posłałem jej uśmiech, który odwzajemniła.- Przecież jesteś moją żoną co nie ? - Przypomniałem sobie właśnie, że przecież my nadal, gdy jesteśmy poza domem musimy udawać małżeństwo. Szatynka spojrzała na mnie ironicznie.
- Byś chciał Bieber ! - Wytknęła w moją stronę język, po czym odwróciła się napięcie i ruszyła w stronę samochodu.

Otworzyłem dziewczynie drzwi, a po chwili sam obszedłem samochód dookoła i wsiadłem do środka. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę domu. Dziewczyna cały czas przyglądała mi się z zaciekawieniem.
- Zrób zdjęcie starczy na dłużej. - Puściłem jej oczko na co przewróciła teatralnie oczami.
- Dupek ! - Hola, hola. Chyba się przesłyszałem. Czy ona nazwała mnie właśnie dupkiem ?
- Jak ty mnie nazwałaś ?! - Chciałem brzmieć groźnie, ale nie za bardzo mi wyszło.
- Tak jak słyszałeś Bieber ! Nazwałam cię dupkiem. - Powiedziała z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy. O nie, nie będzie tak mała ze mną pogrywać. Jedną ręką trzymając kierownicę, drugą zacząłem ją łaskotać. Dziewczyna zwijała się ze śmiechu,jednak ja nadal nie przestawałem.
- Ju...Jus...Justin. Prze...Przestań. - Próbowała powiedzieć przez śmiech. Chciałem coś powiedzieć, gdy usłyszałem takie, jakby cykanie. Przestałem łaskotać Lily. Próbowałem odszukać miejsca, z którego dochodzą te dźwięki i wtedy spojrzałem na radio, w którym pojawiały się, co chwila mniejsze cyferki. O Kurwa.
20
19
18
- Lily. Jak powiem skacz, to skaczesz. Rozumiesz ?! - Krzyknąłem w stronę dziewczyny.
- Co ? -Próbowała cokolwiek zrozumieć, jednak byłą zdezorientowana.
17
16
15
14
- Spytałem czy rozumiesz ?! - Kolejny raz krzyknąłem.
13
12
11
10
9
Nie słyszałem odpowiedzi.
8
7
6
- Rozumiem.
5
4
3
2
 - Skacz! - Nim zdążyłem upaść usłyszałem wybuch. 

Rozdział 5 - " Każda dziewczyna to dla mnie dziwka "

Lily POV
Zatrzymaliśmy się przed ogromną galerią. Justin wysiadł po czym obszedł samochód i otworzył mi  drzwi. Już chciałam wysiąść, gdy szatyn uniemożliwił mi to torując drogę swoim ciałem.
- Nie tak szybko. W schowku na dole masz okulary i czapkę. Ubierz to, a wtedy wyjdziesz.- Przewróciłam oczami i założyłam to co mi kazał. No tak przecież nie mogę być rozpoznana bo szuka mnie policja.
- Po co tu przyjechaliśmy ? - Zapytałam gdy ruszyliśmy w kierunku ogromnych drzwi wejściowych prowadzących do środka budynku.
- Wiesz...jeszcze trochę u nas pobędziesz, dlatego kupię ci jakieś ciuchy, bo chyba nie chcesz chodzić ciągle w moich. A poza tym moja żona musi wyglądać ładnie. - Zakrztusiłam się własną śliną. Moja żona ? O co mu do cholery chodzi ?
- Co?! - Chłopak spojrzał się na mnie ironicznie i podał mi dowód z nazwiskiem Lily Bieber. 
- Od dzisiaj jesteś moją żoną. - Spojrzałam na szatyna pytająco, a ten przewrócił oczami. - W razie gdyby złapała nas policja. - Dodał po chwili i złapał moją dłoń po czym złączył nasze palce i spojrzał się na mnie z uśmieszkiem na twarzy. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Dziwnie się czułam idąc z nim za rękę. Tak bardzo...przyjemnie? Nie przecież, ja nie mogę czuć się przyjemnie w towarzystwie chłopaka, który mnie porwał. Ale nic nie zrobię, że tak się czuję.


- Możemy już skończyć te zakupy ? - Spytałam po raz kolejny. Chodziliśmy już po sklepach od ponad dwóch godzin. Kupiliśmy mnóstwo ubrań, a ten debil jeszcze nie ma dość. To dziwne, bo faceci przecież nie lubią łażenia po sklepach. On jest chyba jakiś chory. Zresztą ja też. Bo jaka dziewczyna nie chciałaby chodzić po sklepach i przymierzać tysiące ubrań ? No tylko ja.
- Z tego co mi wiadomo to dziewczyny uwielbiają zakupy.
- No to ja jestem wyjątkiem. Nienawidzę tego. - Usiadłam na ławce i założyłam ręce na piersi.
- No dobra koniec zakupów na dziś. - Ujął moją dłoń i pociągnął w stronę wyjścia. No nareszcie. Nie wytrzymałabym w tej galerii, ani minuty dłużej.

Justin POV
Wszedłem do domu, a Lily zaraz za mną. Zdjąłem kurtkę i buty. To samo zrobiła brunetka po czym złapałem ja za rękę i ruszyłem w stronę schodów. Nie chciałem by dziewczyna spała na w tej brudnej piwnicy na podłodze. Dlatego postanowiłem odstąpić jej moje łóżko, a sam prześpię się na materacu. Otworzyłem drzwi od pokoju i położyłem torby na łóżku.
- Dzisiaj śpisz tutaj. Czuj się jak u siebie. Ja zaraz wrócę. - Puściłem Lily oczko i wyszedłem z pokoju kierując się do kuchni. Postanowiłem zrobić naleśniki. Mam nadzieję, że szatynka je lubi.

Po około 20 minutach wszystko było już gotowe. Położyłem na tacy talerz z naleśnikami, szklanki, sok i  nutellę i udałem się do swojego pokoju. Lily stała tyłem do mnie i wpatrywała się w okno. Musiała nad czymś myśleć, bo nie usłyszała jak wszedłem. Położyłem tacę na biurku i podszedłem do dziewczyny. Położyłem dłonie na jej tali, na co dziewczyna lekko się wzdrygnęła jednak nadal stała do mnie tyłem.
- Wszystko w porządku ? - Zapytałem  troskliwie.
- T-tak. Wszytko w porządku. - Powiedziała pośpiesznie po czym otarła z twarzy łzy ? Ona płakała ? - Przepraszam nie zauważyłam ja wszedłeś.
- Lily powiedz co się stało. - Odwróciłem dziewczynę przodem do siebie i spojrzałem w jej brązowe tęczówki. - Nie musisz przy mnie kłamać, bo widzę, że coś ci jest. - Położyłem dłoń na jej policzku i kciukiem przetarłem resztę łez.
-Nie. Na prawdę nic mi nie jest. Po prostu tęsknie za babcią. - I wtedy poczułem takie ukłucie w sercu. Nie wiedziałem co mam zrobić dlatego przytuliłem szatynkę. Na początku nie odwzajemniała uścisku jednak po chwili się poddała i jej małe rączki powędrowały ma moje plecy. Nie mam pojęcia czemu to zrobiłem. Tak jakoś...samo wyszło. Gdy jestem z tą dziewczyną to się zmieniam. Nie umiem zachowywać się przy niej tak jak zawsze, czyli oschle i arogancko. Ta dziewczyna ma coś w sobie co nie pozwala mi się tak zachowywać w jej obecności, a ja za cholerę nie wiem co to takiego. Po jakimś czasie oderwałem lekko od siebie dziewczynę i spojrzałem głęboko w jej oczy, w których było widać tęsknotę. Ona na prawdę tęskniła.
- Zrobiłem nam naleśniki. Lubisz? - Posłałem dziewczynie promienny uśmiech, który po chwili odwzajemniła.
- Uwielbiam. - Oblizała usta, co było cholernie seksowne, jednak nie dałem po sobie niczego poznać. Przeniosłem tacę z biurka na łóżko i usiadłem na nim. To samo zrobiła Lily.
- Smacznego Justin. - Powiedziała biorąc jednego naleśnika na talerz, a następnie smarując nutellą.
- Dziękuję. Smacznego. - Odpowiedziałem i zrobiłem dokładnie to samo co dziewczyna kilka chwil wcześniej. - Lubisz horrory ?
- Nie. Nie lubię.
- Czemu ? - Zadałem kolejne pytanie szatynce.
- Horrory są straszne i się ich boję. - Powiedziała nieco nieśmiało i uśmiechnęła się do mnie lekko.
- A więc dzisiaj oglądamy horror. - Dziewczyna spojrzała w moją stronę jakby chciała usłyszeć, że to co przed chwilą powiedziałem to żart. - Ale nie martw się Lily. Jak będziesz się bała zawsze masz mnie. - Poruszałem zabawnie brwiami, na co oberwałem od dziewczyny w ramię.
- Nie dzięki. Jakoś przeżyję.
 Podszedłem do szafki z płytami i wyjąłem jeden z najstraszniejszych horrorów z mojej kolekcji po czym włączyłem film. Położyłem się wygodnie na łóżku i poklepałem miejsce koło siebie chcąc żeby dziewczyna położyła się koło mnie. Wykonała moje polecenie jednak utrzymywała spory dystans po między nami.
- Nie bój się. Nie gryzę. - Przyciągnąłem  brunetkę do siebie i oplotłem ramieniem. Po chwili zaczął się film. Na początku dziewczynę nie ruszały żadne ze strasznych scen, jednak gdy pod koniec pojawiła się ta najstraszniejsza z całego filmu. Lily wtuliła się we mnie jak w pluszaka i dopiero po chwili zorientowała się co zrobiła i szybko odskoczyła ode mnie.
- Przepraszam. Po prostu się przestraszyłam. - Zaczęła się tłumaczyć.
- Dla mnie to czysta przyjemność. - Odparłem z ogromnym uśmiechem na ustach. Gdy film się skończył była godzina 18.00. Chciałem powiedzieć dziewczynie, że idę na chwilę na dół, lecz ta spała. Z racji tego, że nie chciałem jej budzić. Powoli wstałem z łózka i przykryłem ją kocem następnie wychodząc z pokoju udałem się do salonu gdzie siedzieli chłopacy .
-  Cześć stary. - Odezwał się Chris, gdy zauważył, że wszedłem do salonu.
- Cześć. Załatwiliście towar ? - Spytałem siadając na kanapie i otwierając piwo. Nie lubiłem dużo pić, jednak na jedno, dwa piwa zawsze dałem się skusić.
- Tak. Wszystko załatwione. - Odparł z uśmiechem na twarzy. - A jak tam twój towar ?
- Jaki towar ? - Spytałem nie bardzo rozumiejąc co ma na myśli.
- No ta brunetka z piwnicy, którą masz w sobie rozkochać. - Powiedział to tak obojętnie jakby ta Lily była jakimś przedmiotem. Zresztą....co ja się tak przejmuję to dziewczyną ?
- Ten towar ma na imię Lily. - Próbowałem powiedzieć to normalnie jednak mi nie wyszło i wysyczałem to jakbym chciał mu dać do zrozumienia, że nie ma tak o niej mówić.
- Okej, okej. Justin co ci się stało. Czyżby ta dziewczyna ci się podobała ? - Powiedział z ironią w głosie. Przecież to oczywiste, że Lily mi się nie podoba. Jest taka jak każda inna. Zresztą niech się oni wszyscy ode mnie odpierdolą. Co ich to obchodzi.
- Nie nie podoba mi się tak suka. I przyjmijcie to sobie do wiadomości, bo nie będę powtarzał.
- Justin...- Luke próbował coś powiedzieć.
- Nie przerywaj mi. - Warknąłem. - Nie podoba mi się żadna dziewczyna, a w szczególności ta dziwka, którą kazaliście mi porwać.
- Ale Justin...- Tym razem Bruce chciał coś powiedzieć.
- Odpierdolcie się wszyscy ode mnie i zapamiętajcie. Każda dziewczyna to dla mnie dziwka ! - Wydarłem się po raz ostatni, a wtedy powędrowałem za wzrokiem chłopaków, który wlepiony był w coś za mną. Odwróciłem się i ujrzałem Lily całą zapłakaną. Ona widząc mój wzrok pobiegła szybko na górę. A ja spojrzałem złośliwie na chłopaków.
- Nie mogliście mi kurwa powiedzieć, że ona tu stoi ?! - Wydarłem się w ich stronę.
- Próbowaliśmy, ale nie dałeś nam dojść do słowa.


Lily POV
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w pokoju Justina. Lecz jego nie było koło mnie. Postanowiłam, że pójdę sprawdzić gdzie jest. Otworzyłam po cichu drzwi i usłyszałam czyjeś głody z dołu. Na początku nie za bardzo wiedziałam czy powinna zejść, jednak moja ciekawość wzięła górę i już po chwili stałam na chodach. Na kanapie siedział Justin i czterech innych facetów. Wszyscy byli mniej więcej w tym samym wieku. Chciałam już wrócić z powrotem, gdy usłyszałam głos Justina.
-  Nie podoba mi się ta suka. I przyjmijcie to sobie do wiadomości, bo nie będę powtarzał. - Po razu domyśliłam się, że mówi o mnie. Z moich oczy zaczęły wypływać łzy. Wtedy zauważył mnie jeden z chłopaków i próbował przerwać brunetowi jednak ten wydarł się jeszcze głośniej.
-Nie przerywaj mi. Nie podoba mi się żadna dziewczyna, a w szczególności ta dziwka, którą kazaliście mi porwać. - Po tych słowach miałam już pewność, że mówi o mnie. Nie mogłam tylko pojąć dlaczego jest dla mnie taki miły skoro ma o mnie takie zdanie. Kolejny z chłopaków próbował mu przerwać jednak Justin nie pozwolił mu na to i warknął tak głośno, że aż się wzdrygnęłam.
 - Odpierdolcie się wszyscy ode mnie i zapamiętajcie. Każda dziewczyna to dla mnie dziwka !- Dopiero wtedy chłopak zauważył, że jego kumple wpatrują się w moją stronę, Gdy on się odwrócił pobiegłam szybko na górę i opadłam na łóżko. Nie wiedziałam czemu się tak przejmuję słowami szatyna. Przecież on nic dla mnie nie znaczy. No chyba, że się mylę. Może jednak on coś dla mnie znaczy ? Teraz nie ma to już najmniejszego znaczenia. Wyzwał mnie od dziwek i suk. Wydawał mi się być miły, a tu proszę. Byłby świetnym aktorem. Nie chcąc już dłużej myśleć o chłopaku, który mnie wyzwał zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy, zasnęłam...

Rozdział 4 - " Ona ci się podoba "

Justin POV

Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem. Czy on robi sobie ze mnie jaja? Nie zamierzam nikogo w sobie rozkochiwać, a już na pewno nie Lily. Ona zasługuję na prawdziwą miłość, a nie na jakiegoś dupka, który będzie z nią po to by chronić własną dupę.
- Nie ma mowy Marco. Nie zgadzam się. - Powiedziałem ciągnąc się za końcówki włosów. Kompletnie nie wiedziałem co im odbiło, żeby wymyślać taki plan. Jestem pewien, że brunetka nic nie powie jak puścimy ją wolno.
- Justin...Jak to do cholery się nie zgadzasz?! Co to niby ma znaczyć ? - Jego szczęka się zacisnęła, a ręce uformowały w pięści.
- Normalnie Marco, normalnie...Nie będę jej w sobie rozkochiwać, a później rzucać jak pierwszą lepszą. Ona na to nie zasługuję. ! - Dopiero po chwili zorientowałem się co powiedziałem. Blondyn patrzył na mnie ze zdziwieniem. Zresztą nie dziwię mu się.
- Bieber...Ona ci się podoba !
- Nie, nie podoba mi się.
-Właśnie, że tak.
-Właśnie, że nie.
-To zrób tak jak ci każemy.
-Nie.
-Czemu?
-Bo nie.
-Widzisz...Podoba ci się.
-Ona mi się nie podoba! A jak tak bardzo ci zależy to zrobię to i udowodnię, że mi się nie podoba. - Powiedziałem chociaż sam nie do końca wiedziałem co mam teraz robić. Wypchnąłem Marco za drzwi i opadłem na łóżko.

Tak cholernie nie chciałem robić tego Lily, ale teraz nie mam już wyjścia. Niektórzy mogliby powiedzieć, że rozkochanie w sobie dziewczyny, a później rzucenie jest dla mnie niczym strasznym, ale ci co znają mnie lepiej wiedząc, że tak nie jest. Raz w życiu byłem zakochany. Raz. Jeden, jedyny raz. Tak bardzo ją kochałem. Niestety ona postanowiła mnie rzucić, ponieważ założyła się ze swoją przyjaciółką, że do dwudziestu pięciu lat będzie sama. Rozumiecie? Zerwała ze mną dla jakiegoś głupiego zakładu, a ja ją tak bardzo kochałem. W większej mierze dlatego właśnie zacząłem brać. Po tym jak mnie zostawiła nie umiałem się z tym pogodzić wziąłem raz, drugi, trzeci....aż w końcu popadłem w nałóg, w którym trwam do dziś.

Obudziłem się rano i zerkając na zegarek zauważyłem, że jest już 9.57. Kurwa...znowu zaspałem do szkoły. No, ale bynajmniej mam wymówkę żeby już tam dzisiaj nie iść. Poszedłem do szafy, wyjąłem z niej dresy oraz białą koszulkę i ruszyłem na dół zrobić sobie coś do jedzenia. Postanowiłem, ze zrobię sobie jajecznicę. Tak...jest tak jak myślicie. Jajecznica to jedyne danie, które umiem przygotować. No...może jeszcze poza naleśnikami, które wychodzą mi mistrzowsko. Wyjąłem wszystkie potrzebne produkty i zabrałem się do gotowania. Po około 10 min. moje danie było gotowe. Usiadłem do stołu i zacząłem jeść posiłek myśląc o tym co mam zrobić żeby Lily się we mnie zakochała. Przecież ona się mnie boi nie ma do mnie zaufania, a teraz tak od zaraz ma się we mnie zakochać...Chwila, chwila...a pro po brunetki. Kurwa. Ona nie jadła nic od dwóch dni. A piła tylko szklankę wody, którą jej wczoraj zaniosłem. Szybko odstawiłem swoje jedzenie na bok i zacząłem przygotowywać drugą porcję dla dziewczyny. Bo przecież nie chcemy, żeby nam tutaj z głodu umarła co nie ?

Zszedłem powoli po schodach do piwnicy, w której znajdowała się Lily. Prawie bezdźwięcznie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem mała istotę leżącą w rogu pomieszczenia. Spała z podkulonymi nogami. Momentalnie zrobiło mi się jej żal. Musiało być jej strasznie nie wygodnie. Podszedłem do brunetki stawiając talerz z jedzeniem obok na małym stoliczku. Lekko ją szturchnąłem jednak dziewczyna ani drgnęła. Powtórzyłem czynność jeszcze kilka razy, aż w końcu dziewczyna otworzyła niepewnie oczy.  Było w nich widać smutek i ból.
-Cześć Lily. - Powiedziałem pomagając jej usiąść jednak dziewczyna była tak wyczerpana, że ledwo zdołała siedzieć. - Przyniosłem ci coś do jedzenia i picia. - Podałem jej talerz z jajecznicą oraz szklankę z sokiem pomarańczowym. Lily próbowała wziąć do ręki widelec jednak jej ręce zbyt drżały by jej na to pozwolić. Zauważając to przechwyciłem od niej widelec po czym nabrałem na niego trochę jedzenia i skierowałem w stronę ust brunetki. Ta jednak nie za bardzo wiedziała jak ma się zachować.

Dziewczyna zjadła wszystko po czym poszła spać dalej. Była totalnie wyczerpana. Zresztą nie dziwię jej się. Postanowiłem zanieść ją do swojego pokoju na wygodne łóżko. Włożyłem rękę pod plecy i kolana brunetki, a następnie trzymając ja jak mąż trzyma pannę młoda udałem się do góry do swojego pokoju. Lily była taka leciutka, że nawet nie czułem, że kogoś niosę. Najdelikatniej jak tylko potrafiłem położyłem nastolatkę na łóżko i okryłem kocem. Wyglądała tak niewinnie i pięknie. I pomyśleć, że będę musiał zrobić taką krzywdę tej dziewczynie.

Lily POV
Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Szybko rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam, że nie jestem już w tej brudnej piwnicy tylko w jakimś pokoju, który naprawdę bardzo mi się podobał. Był prawie cały szary tylko meble były białe. Od razu wiedziałam, że jest to pokój jakiegoś chłopaka.

Spojrzałam w stronę drzwi i ujrzałam Justina z talerzem w ręce oraz wymalowanym uśmiechem na twarzy. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech na co szatyn się cicho zaśmiał, a ja odwróciłam wzrok.
-Cześć Piękna. - Powiedział siadając na krańcu łóżka. - Przyniosłem ci coś do jedzenia. - Podał mi talerz z kanapkami. Po czym podszedł do szafki i wyjął z niej jakąś bluzkę i szare dresy, które rzucił w moją stronę.
- Po co mi to?- Spytałam niepewnie nie bardzo wiedząc o co chodzi chłopakowi, ten jednak zaśmiał się cicho.
-Przecież nie będziesz wiecznie siedzieć w tych swoich brudnych ciuchach co nie ? -  Rozbawiony dodał po chwili. - Tu jest łazienka. - Wskazał na białe drzwi w swoim pokoju. - Zjedz to, a później przebierz, wykąp i wiesz...Zrób to co robią dziewczyny w łazience. - Zaśmiałam się z jego zakłopotania. Chłopak to zauważył dlatego rzucił mi złowrogie spojrzenie. - Takie śmieszne...Jak już to zrobisz to zejdź na dół. Będę czekać. - Puścił mi oczko i opuścił pomieszczenie.

Przeglądałam się w lustrze. Nie wyglądałam tak źle. Trochę przy duże spodnie i włożona w nie tak samo za duża bluzka z moimi rozpuszczonymi, brązowymi włosami nie wyglądały tak źle. Mogę powiedzieć, że wyglądałam całkiem dobrze. Tak...normalnie. Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę drzwi. Złapałam lekko klamkę i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam na dół lekko skrępowana nie wiedząc kto tam jest. Ujrzałam Justina siedzącego na skórzanej kanapie z pilotem w ręce. Spojrzał w moim kierunku, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Myślałem, że zajmnie ci to więcej czasu. - Rzucił po czym wyłączając telewizor podszedł do mnie wręczając mi skórzaną kurtkę, która o dziwo była na mnie dobra i czarne trampki w moim rozmiarze. Nie chciałam wiedzieć skąd zna mój rozmiar buta, a ni skąd ma te buty dlatego bez słowa ubrałam to na siebie i ruszyłam za szatynem.
- Gdzie my właściwie idziemy? - Spytałam, a brunet odwrócił się w moją stronę, a na jego twarzy widniał cwaniacki uśmiech.
- To niespodzianka kochanie...

Rozdział 3 - " Za dużo byś chciała wiedzieć kochanie "

Lily POV

Obudziłam się cała obolała. Dopiero po chwili zorientowałam się, gdzie jestem. Zdarzenia z wczoraj zaczęły do mnie powoli docierać. Nie wiedziałam, gdzie jestem. No..może poza tym, że jestem w jakiejś piwnicy bez okien i leżę na brudnej podłodze. Chciałam wstać, ale coś mnie trzymało. Odwróciłam się i zauważyłam, że moje ręce są przywiązane do jakiejś belki stojącej przy ścianie. No normalnie super !

Po półgodzinnych próbach uwolnienia moich rąk poddałam się i po prostu usiadłam przy ścianie. Chciałam żeby ktoś tu teraz wszedł i powiedział do jasnej cholery co ja tu robię. Jak na zawołanie drzwi się uchyliły, a do pomieszczenia wszedł chłopak, który wydawał mi być się znajomy, jednak nie mogłam sobie przypomnieć skąd go kojarzę. Szatyn podszedł do mnie i położył obok szklankę z wodą na co ja spojrzałam się na niego dziwnie.
- Coś nie tak ? - Spytał, a ja dopiero teraz sobie przypomniałam skąd znam chłopaka. To ten sam chłopak, którego spotkałam po imprezie. Kolejny raz spojrzałam na niego ze zdziwieniem i kpiną w oczach.
-Nie wszystko  w porządku tylko zostałam porwana przez chłopaka, którego poznałam na imprezie. Nie wiem gdzie jestem i po co w ogóle tu jestem. Nie wiem co się dzieje, a ty przychodzisz mi jak gdyby nigdy nic i kładziesz mi przed nosem szklankę wody wiedząc, że mam związane ręce. - Odpowiedziałam, a szatyn cicho się zaśmiał po czym podszedł do mnie bliżej i uwolnił moje ręce, a ja natychmiast złapałam się za obolałe nadgarstki.
-Napij się wody.- Powiedział Justin, po czym podał mi do rąk szklankę. Niechętnie ją wzięłam nie wiedząc czy przypadkiem czegoś mi tam nie dosypał. Chłopak chyba zauważył moje wątpliwości. - Nie martw się. Nic ci tam nie dosypałem. A teraz pij. - Odrzekł szatyn cały czas wpatrując się we mnie i śmiejąc cicho pod nosem.
- Co cię tak bawi ? - Spytałam z irytacją w głosie.
- Jesteś pierwszą dziewczyną jaką porwaliśmy, która nie przejmuje się tym czy jej sukienka się nie pogniotła albo, czy włosy jej nie oklapły. - Zaśmiał się chłopak puszczając mi oczko. Ja po krótkim zastanowieniu powiedziałam.
- Czy ja się nie przesłyszałam ? Nie jestem jedyną dziewczyną, którą porwaliśMY ? Czyli nie tylko ty mnie porwałeś ? O co w tym wszystkim chodzi do jasnej cholery.- Krzyknęłam dając nacisk na niektóre słowa. Jednak Justin jakby nic sobie z tego nie robił ruszył w stronę drzwi.
- Za dużo być chciała wiedzieć kochanie. - Puścił mi oczko po czym wyszedł zamykając i zakluczając za sobą drzwi.

Teraz już totalnie nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Nie wiem po co tu jestem i ile tu jeszcze będę. Mam tylko nadzieję, że moja babcia się o mnie nie będzie bardzo martwić bo to mogłoby zaszkodzić jej zdrowiu, ponieważ moja babcia ma problemy z sercem i chociażby mały stres może zaburzyć pracę rytmu serca. Już kilka razy jej się to zdarzało, jednak nie ma co ryzykować. Bardzo chciałabym być teraz w swoim łóżku, a nie w tej, jak myślę, piwnicy. Do tego wszystkiego kompletnie nie wiem czemu Justin tak się zachowuje. Gdy poznałam go na imprezie i gdy nie wiedziałam kim jest wydawał się być miły, spokojny no i oczywiście bardzo przystojny. Oczywiście teraz tez jest bosko przystojny jednak jego wyraz twarzy bardzo się zmienił. chociaż wtedy było ciemno widziałam jego idealne rysy twarzy i idealnie ułożone włosy. On sam wtedy też wydawał być się normalny. A  teraz całkiem zmieniłam o nim zdanie. Nie wiem po co mnie tu trzyma, ale wiem tylko tyle, że nie chcę mieć z tym kolesiem nic wspólnego.

Justin POV

Wyszedłem od Lily i ruszyłem w stronę mojego pokoju. Musiałem coś dzisiaj wciągnąć bo jest godzina 11.00, a ja jeszcze nic dzisiaj nie brałem.  Podszedłem do komody i wyciągnąłem z jednej z szuflad małą paczuszkę, w której znajdował się biały proszek po czym wysypałem go na rękę i wciągnąłem. Od razu poczułem wielką ulgę. Wiedziałem, że mi to szkodziło jednak nie chciałem z tym kończyć dzięki narkotykom mogłem się odstresować i trochę rozluźnić.

Położyłem się na łóżko i rozmyślałem o tej dziewczynie. Niby nie ma w sobie nic takiego. Jednak jest tak cholernie piękna. Nie chciałem jej tu więzić jednak nie mam tu nic do gadania. Jeszcze bardziej przerażał mnie fakt, że niedługo stanie się czyjąś dziwką i chociaż tego nie chciałem do tego dopuścić nic nie mogłem zrobić. Powiecie teraz, że jestem jakiś chory no bo po co ja się w ogóle przejmuję jakąś obcą dziewczyną, jednak Lily ma coś w sobie co mnie do niej przyciąga. Nie zachowuje się tak jak inne dziewczyny, które chcą się ze mną tylko zabawić w łóżku. Ona nawet o tym nie pomyślała,a co dziwne uciekła gdy dowiedziała się kim jestem. Rozumiem, że dużo osób się mnie boi tak jak już wcześniej wspominałem, ale żadna dziewczyna z naszej szkoły nie przepuściła by okazji, żeby pobyć ze mną chwilę sam na sam, a ona tak po prostu uciekła i to sprawiało, że chciałem ją bliżej poznać.

Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Marco.
- Stary mamy problem...Fredo został zamordowany. - Słysząc słowa przyjaciela ucieszyłem się bo po pierwsze ten debil już nie żyje, a po drugi Lily nie będzie musiała już być jego sex zabawką.
- To chyba nie ma już po co trzymać tej dziewczynie nie ?
- I właśnie w tym problem, że nie możemy jej teraz wypuścić. - Spojrzałem się na blondyna pytająco. - Chodzi o to, że policja już jej szuka, a jak ona się pojawi będą chcieli wiedzieć kto ją porwał, a wtedy ona wszystko wyśpiewa.
- Ona im nic nie powie. Nie jest głupia. Jestem pewny, że jak jej powiemy to nas nie wyda. - Powiedziałem stanowczo.
- Nie Bieber nie możemy ryzykować. Ale nie martw się mam plan. - Marco zrobił chwilę przerwy po czym dodał. - Musisz ją w sobie rozkochać tak, że nie będzie świata poza tobą widziała i wtedy na pewno cię nie wyda. Jak sprawa umilknie ty z nią zerwiesz i wyjedziemy z tego miasta, żeby policja nie mogła nas znaleźć...

Rozdział 2 - " Potrzebujemy dziwczyny do okupu "

Lily POV

Po tym jak usłyszałam, ze moim nowo poznanym kolegą jest chłopak przed, którym ostrzegała mnie Carla przestraszyłam się i po prostu uciekłam. Ponoć jest dilerem, chodzi na imprezy tylko po to by pójść z laską do łóżka i lubi wpadać w kłopoty. Sama nie wiem czemu uciekłam. Po prostu stchórzyłam, jak zawsze. W sumie wydawał się być całkiem miły.  Chociaż może był taki tylko dlatego, że chciał się ze mną przespać. Ta wersja wydaje mi się być bardziej prawdopodobna. Ale..z drugiej strony, gdy z nim rozmawiałam widziałam szczerość i co dziwne smutek w jego oczach. Tak może powiecie teraz, że jestem dziwna, ale czasami z oczu można odczytać bardzo dużo.


Wstałam rano i poszłam do mojej garderoby po ciuchy. Było dzisiaj bardzo słonecznie więc wybrałam ten zestaw. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Powędrowałam do kuchni chcąc zrobić sobie jakieś śniadanie. Wchodząc do pomieszczenia zauważyłam karteczkę na której widniał napis:

" Kochanie poszłam do lekarza. Musisz iść do sklepu i kupić to co zapisałam ci na karteczce. Wrócę niedługo. Babcia. "

Do tego był doczepiony skrawek papieru, na którym widniały nazwy produktów, które musiałam zakupić. Otworzyłam lodówkę z myślą, że znajdę coś do jedzenia, jednak moim oczom ukazał się tylko ser i dżem. Stwierdziłam, że najlepiej będzie jak pójdę już do tego sklepu i kupię to co potrzeba, a wtedy będę mogła zjeść porządne śniadanie.

Szłam do sklepu słuchając muzyki. Drogę do sklepu znałam na pamięć, więc zamknęłam oczy i zaczęłam cicho nucić sobie melodię piosenki. W pewnym momencie ktoś złapał mnie na ręce i zaciągnął w stronę samochodu. Próbowałam się wyrwać ale to nic nie dało, ponieważ ten ktoś był bardzo silny i nie miałam szansy na wydostanie się z jego ramion. Gdy chciałam krzyknąć mężczyzna zasłonił mi ręką usta i włożył do bagażnika jakiegoś samochodu. Nie wiedziałam kto to, ponieważ miała na sobie kominiarkę. Wiedziałam tylko, że jest to mężczyzna z racji tego jaki był silny. ( Można to też wywnioskować po jego dłoniach, które udało mi się zobaczyć, gdy zakrywał mi usta. ) Po chwili wepchnął mi coś do ust, a mi momentalnie rozmazał się obraz i skończył mi się film.


Justin POV

Całą noc nie mogłem przestać myśleć o Lily. Nie rozumiem czemu wtedy uciekła. Przecież nic jej nie zrobiłem. Chciałem z nią tylko porozmawiać. Dziwna z niej dziewczyna. Postanowiłem nie zadręczać się dłużej tym ciągłym myśleniem i iść w końcu coś zjeść. Dochodziła 10.00, więc chłopacy już dawno wstali i siedzieli w salonie o czymś zawzięcie debatując. Zauważając mnie schodzącego po schodach Luke od razu się odezwał.
- Justin. Mamy robotę i musisz wykonać ją ty. - Powiedział poważnym tonem, a ja dałem mu znak żeby mówił o co chodzi. - Chodzi o to, że potrzebujemy dziewczyny do okupu, a tak się składa, że przejrzałem nowe dziewczyny w szkole i wpadła mi jedna w oko, która może nam się przydać.- Mówiąc to podał mi zdjęcie dziewczyny. W pierwszym momencie nic nie zauważyłem, lecz po chwili zorientowałem się, ze to jest ta sama dziewczyna, z którą rozmawiałem wczoraj. Do zdjęcia dołączone były informacje o Lily. Przeczytałem je szybko po czym powiedziałem :
- Ale po co nam ona jeśli nie ma rodziców tylko biedną babcie, która nie da nam dużo pieniędzy za ta dziewczynę ? - Spytałem nie wiedząc, o co w tym wszystkim chodzi.
-Tak to prawda. Lecz to nie jej babcia chcę ją od nas kupić, tylko Fredo. Na pewno go pamiętasz. - Pamiętałem Fredo. Kiedyś kupował od nas narkotyki, jednak później trafił do więzienia i więcej o nim nie słyszałem.- Miesiąc temu wyszedł z więzienia. Potrzebuje dziewczyny, która zaspokoi jego potrzeby seksualne.- Na te słowa, aż się we mnie zagotowało. Niby nie znałem tej dziewczyny, ale wiedziałem, że nie może ona dostać się w ręce tego debila.
-Ale po co mu jakaś niedoświadczona pierwszoklasistka ? Lepiej weźmy jaką ode mnie z grupy. - Powiedziałem chcąc przekonać go, że ta dziewczyna się do tego nie nadaje, jednak on dalej trzymał się swojej decyzji.
-Fredo lubi niedoświadczone. - Odrzekł dodając po chwili. - A co cię to w ogóle obchodzi ? Znasz ją ?
-Nie, nie znam. - Skłamałem nie chcąc wszczynać jakiś dziwnych podejrzeń.
- A więc wykonasz swoją robotę...Babcia dziewczyny poszła do lekarza, a dziewczyna na pewno gdzieś wyjdzie. Masz czatować pod jej domem i gdy tylko wyjdzie zabrać do samochodu i przywieść tutaj. Zrozumiano ? -Powiedział władczym tonem na co ja skinąłem głową i ruszyłem w stronę garażu gdzie zaparkowane było moje lamborgini. Choć nie bardzo chciałem to robić musiałem. Zresztą co ja się będę nią przejmował ? Dziwka jak każda inna. Nie uważasz tak. Odezwał się głos w mojej głowie, a ja tylko potrząsnąłem głową i ruszyłem pod adres, który podał mi Lucke.

Po niecałych 20 minutach. Dziewczyna wyszła z domu i skierowała się w stronę sklepu. Postanowiłem zostawić samochód koło parku i poczekać tam na dziewczynę, a później porwać. Długo czekać nie musiałem. Lily szła z zamkniętymi oczami i słuchawkami w uszak co dawało mi pewność, że nie usłyszy mnie jak będę do niej podchodził od tyłu. Ubrałem czarną kominiarkę i ruszyłem w stronę brunetki. Złapałem ją za ręce i zaciągnąłem w stronę parku drugą ręką zasłaniają jej usta by nikt nas nie usłyszał gdy będzie wołała o pomoc. Trochę się wyrywała, jednak ja byłem silniejszy. Wrzuciłem ją do bagażnika wpychając do buzi tabletkę na sen. Natychmiastowo zasnęła, a ja ruszyłem w stronę domu.

środa, 4 lutego 2015

Rozdział 1 - " Justin...Justin Bieber "

Justin POV

Wchodząc do szkoły widziałem, ludzi patrzących  na mnie jak bym był jakimś królem. Nie przeszkadzało mi to, ale czasami wolałbym jakby nie pożerali mnie wzrokiem. No, ale co zrobić jak się jest najpopularniejszym w szkole ? Każdy tutaj wie kim jestem i się mnie boi. No... może nie każdy, bo pierwszoklasiści jeszcze nie do końca wiedzą co i jak. Ale na pewno za jakiś czas będą wiedzieli wszystko i tak jak reszta będą patrzeć na mnie i podziwiać moją osobę. Wyjmując z szafki książki dostałem SMA- a.

Od: Marco
Hej Justin. Właśnie się dowiedziałem, że pierwszoklasiści urządzają imprezę. Może wbijemy i rozkręcimy bibe  ? 

Czemu by nie iść. Obczai się nowych ludzi ze szkoły, a poza tym, gdy będę tam ja to impreza na pewno będzie o wiele lepsza.

Do: Marco
Okej. Pokarzemy im jak się powinno bawić. :D


Lily POV

Kompletnie nie wiedziałam w co mam się ubrać. Nigdy nie byłam na żadnej imprezie. No chyba, że liczyć bal karnawałowy w 6 klasie podstawówki. Może powinnam ubrać się tak zwyczajnie ? A może bardziej elegancko ? Mogłabym napisać do Carly i się jej spytać jak powinnam się ubrać, ale ona uzna mnie za totalną idiotkę. Która dziewczyna nie wie jak ubrać się na imprezę ? Oczywiście, że tylko ta, która na żadnej imprezie nie była. Więc niestety jestem skazana sama na siebie. Po dłuższych przemyśleniach wybrałam to, a włosy lekko pokręciłam, dzięki czemu otrzymałam piękne fale i zostawiłam rozpuszczone. Może wybrałam zbyt elegancki zestaw, ale jest to coś w czym czuję się swobodnie i dobrze.

Dochodziła godzina 19.50, gdy w całym domu rozbrzmiało pukanie do drzwi. Doskonale wiedziałam, że to Carla przyszła już po mnie.
- Babciu wychodzę na imprezę w Carlą. Wrócę przed ok. 24.00 - W oczach mojej babci widać było duże zaskoczenie, ale także radość.
- Oh...Kochanie, tak się cieszę, że w końcu otworzysz się trochę na świat. Baw się dobrze. - Babcia podeszła do mnie i pocałowała w policzek po czym pogoniła mnie w stronę drzwi. Wychodząc na zewnątrz ujrzałam moja przyjaciółkę, która była ubrana w to. Wyglądała przepięknie.
- Nie wierzę Lily...Wyglądasz tak..tak ładnie. - Powiedziała Carla, a ja czułam jak na moje policzki wkrada się rumieniec.
- Dziękuję i wzajemnie. - Odpowiedziałam po czym obie ruszyłyśmy w stronę domu Rayana.

Justin POV

Impreza trwała już jakieś pół godziny. Było strasznie nudno, już kilka razy próbowałem się wymknąć, ale za każdym razem  chłopacy mnie zatrzymywali i tłumaczyli, że niedługo wszystko się rozkręci, jednak ja nie za bardzo w to wierzyłem. Usiadłem przy stoliku i zrobiłem sobie drinka.

Dochodziła 22.00, a ja nie zamierzałem spędzić na tej imprezie ani minuty dłużej. Podszedłem już do lekko wstawionych chłopaków i oznajmiłem, że wychodzę. Oni zajęci swoimi "zdobyczami" pokiwali tylko głowami i wrócili do całowania swoich lasek. Zresztą co ja im się dziwię ? Sam pewnie gdybyśmy byli na jakiejś innej imprezie to leżałbym już w pokoju z jakąś dziewczyną. Niestety na tej imprezie były same sztywniary.

Wychodząc z domu Rayana, czy jak mu tam na imię zauważyłem drobną sylwetkę siedzącą na schodach i spoglądającą w niebo. Mimo, iż nie chciałem do niej podejść nogi same, nie wiadomo dlaczego, mnie do niej przyprowadziły. Usiadłem koło niej. Dziewczyna jakby lekko się wzdrygła, jednak nadal patrzyła w niebo, a dokładniej w samolot, który lecąc zostawiał za sobą białą smugę, która teraz wyglądała niesamowicie. Postanowiłem przerwać tę wcale nie niezręczną ciszę.
-Czemu nie jesteś w środku i nie bawisz się z innymi ? - Dziewczyna jakby się obudziła. Spojrzała na mnie i dopiero wtedy zauważyłem jaka jest piękna. Miłą bardzo duże, brązowe oczy oraz długie włosy w tym samym kolorze opadające lekko na ramiona dziewczyny. Na sobie miała niebieską sukienkę i idealnie pasujące niebieskie buty. Była inna niż dziewczyny w środku. Taka...Piękna.
-Mogłabym o to samo zapytać ciebie. - Lekko się uśmiechnęła po czym ponownie spojrzała w niebo.
-Jakoś nudno na tej imprezie, więc postanowiłem wyjść i posiedzieć sobie tutaj z piękną dziewczyną. - Odparłem. Dziewczyna lekko się zaśmiała, a jej policzki poczerwieniały. - A ty ?
-Nie lubię takich imprez. Przyszłam tu z powodu przyjaciółki, która nie dała by mi spokoju, gdybym się tu nie zjawiła. Jednak ona jest tu ze swoim chłopakiem, a ja nie chciałam im przeszkadzać, więc wyszłam pooglądać gwiazdy.- Powiedziała spokojnie dziewczyna patrząc mi głęboko w oczy. Posłałem jej lekki uśmiech na co dziewczyna zakryła twarz włosami i spojrzała w inną stronę.
-Jak się nazywasz ? -Spytałem chcąc przerwać po raz kolejny ciszę po między nami.
-Nazywam się Lily, a ty? - Lily, piękne imię dla pięknej dziewczyny.
-Justin...Justin Bieber. - Lily spojrzała na mnie ze strachem w oczach po czym mówiąc ciche "przepraszam" uciekła skręcając w jedną z ulic. Czyli ona musiała już o mnie słyszeć.

Prolog

Ważna notka pod postem !

 Lily POV

Weszłam do klasy lekko spóźniona, jednak na moje szczęścia pan Berton jeszcze się nie zjawił, więc nie musiałam szukać wymówki dlaczego to kolejny raz spóźniłam się na lekcję. Nie moja wina, że lubię dłużej pospać. Siadając jak zwykle w ostatniej ławce pod ścianą wyciągnęłam zeszyty. Po 5 minutach zjawił się nauczyciel i rozpoczął lekcje.


Wyszłam z klasy kierując się w stronę szafek. Miałam dzisiaj zajęcia do 13.30 , więc jeszcze 4 lekcje i jestem wolna.
- Cześć Lily. - Przed moimi oczami pojawiła się moja przyjaciółka Carly. Carly to bardzo ładna dziewczyna. Ma piękne rude sięgające do bioder włosy. Szczupłą sylwetkę i długie nogi. Do tego bardzo ładnie się ubiera. Czasami jej zazdroszczę, jednak ona zawsze mi powtarza, że ja też jestem ładna i nie mam mówić głupstw.
- Cześć Carly. Co słychać ? - Spytałam rudowłosą.
- Wszystko okej. Mam propozycję nie do odrzucenia. - W jej oczach było widać małe iskierki szczęścia. Miała je zawsze, gdy była z czegoś bardzo zadowolona. Wiedząc czego mogę się spodziewać szybko odpowiedziałam.
- Jaką propozycję ? Tylko mi nie mów, że jest jakaś fajna impreza, na która koniecznie muszę iść.
- Ale Lily...Co będziesz robiła cały wieczór w domu. Jest dzisiaj piątek, czas się zabawić trochę. - Próbowała mnie przekonać. - Tylko jedna impreza. Babcia na pewno się ucieszy, że w końcu wyjdziesz trochę do ludzi. - To prawda. Babcia na pewno by się ucieszyła, że nie będę kolejny wieczór siedziała sama w domu czytając książki tylko pójdę się rozerwać z koleżankami. Codziennie mnie namawia bym gdzieś poszła, a nie cały wieczór siedziała zamknięta w swoim pokoju. Kiedyś taka nie byłam. Lubiłam chodzić z koleżankami na zakupy, do kina. Jednak po śmierci moich rodziców ie za bardzo chciała mi się gdziekolwiek wychodzić. - Nie daj się dłużej prosić. Lily no...
- Okej, okej. Pójdę na tą imprezę. - Dziewczyna rzuciła mi się na szyję i o mało co mnie nie udusiła.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Nie pożałujesz, zobaczysz.  - Oderwała się ode mnie, lecz cały czas podskakiwała ze szczęścia.
- To, o której ta impreza ?
- O dwudziestej u Rayana. Przyjdę po ciebie i pójdziemy razem. - W tym momencie rozbrzmiał dzwonek oznaczający, że czas iść na lekcję. Szybko pożegnałam się z przyjaciółką i ruszyłam w stronę sali, w której miałam kolejną lekcję.


_____________________________________________________________________________
Cześć Kochani !
Może niektórzy trafiają na to opowiadanie drugi raz, ale to ze względu na to, że moje konto na blogerze zostało ( z niewiadomych mi przyczyn) usunięte. A raczej...jakby straciłam do niego dostęp, dlatego musiałam założyć tego bloga. Dodam tutaj wszystkie 8 rozdziałów, które były opublikowane i będę pisała dalej. :D

PS. Wszystkie osiem rozdziałów pojawi się jutro, a dziewiąty w piątek :D 

Bohaterowie

Lily Colins
Lily to zwykła siedemnastolatka, która dwa lata temu straciła rodziców. Przygarnęła ją jej babcia Betty. Dziewczyna nie lubi chodzić na imprezy, pić alkoholu czy innych tego typu rzeczy. Woli posiedzieć w domu ze swoim kotkiem Toti i poczytać książki. Wszystko się jednak zmienia, gdy na jednej z imprez poznaje chłopaka, który odwraca jej życie do góry nogami. Czy Lily będzie umiała wytrzymać z tymi wszystkimi tajemnicami, które skrywa chłopak ? 
Justin Bieber
Dziewiętnastoletni chłopak lubiący dobrą zabawę. Zmienia dziewczyny jak skarpetki. Jego matka Pattie i ojciej John odwrócili się od niego, gdy chłopak został dilerem. Od tamtej pory Justin mieszka u swoich kumpli: Marco, Chrisa, Luke i Bruce. Czy po poznaniu dziewczyny, która namiesza mu w głowie chłopak powie jej prawdę ? Czy może będzie ją ciągle okłamywał ?